**********************************************************
Brnięcia w rosyjskich klasyków ciąg dalszy – ale finisz już, bo odpadam jednak. W takiej dawce moje "drobne ciałko, rachityczne i cherlawe jak ciało chruściela" (Czechow) nie daje rady po prostu dłużej tego znosić, choć Márai przegiął zdecydowanie z tą histeryczną reakcją na Dramat na polowaniu, co wykazała autopsja. To jego dziennikowe oburzenie spełniło za to świetnie inną funkcję - wzmacniającą jego własny wizerunek, kreowany konsekwentnie, jako humanisty, intelektualisty, obywatela zachodniej cywilizacji, którym bez wątpienia był. Czechowowi to i tak nie zaszkodziło, ponieważ Anton Czechow – lekarz, psychiatra i nieściemniony liryk (z zawodu, z fascynacji i z talentu) – obroni się zawsze.
Co do samego Dramatu – to o zbrodnię i karę chodzi tu w równym stopniu, jak o wiele innych rzeczy, więc nie zamierzam psuć nikomu zabawy. I dlatego nie zdradzę zbyt wiele, może tyle tylko, kto n i e zabił – że sympatyczny szaleniec, słaby starzec, "którego maleńka główka, osadzona na długiej, cienkiej szyjce o wydatnej grdyce, chybotała niczym domek dla szpaków na wietrze" na pewno nie jest mordercą. To musiał być ktoś silny, gdyż ofiara miała "na głowie, na granicy kości skroniowej i ciemieniowej, ranę długości półtora cala i sięgającą kości”, której „brzegi były nierówne, postrzępione (…), zadaną tępym narzędziem, prawdopodobnie, rękojeścią sztyletu. Na szyi, na wysokości kręgu szyjnego, widoczna była czerwona pręga w kształcie półkola (...). Na całej długości pręgi występowały uszkodzenia skóry i nieznaczne podskórne wylewy krwi. Na lewej ręce, o werszek nad nadgarstkiem, znaleziono cztery sińce: jeden od spodu i pozostałe trzy z wierzchu. Spowodował je ucisk najprawdopodobniej palców, co potwierdza okoliczność, że na jednym z sińców dostrzeżono lekkie zadraśnięcie od paznokcia. (…) Między czwartym i piątym żebrem, na linii, którą można by poprowadzić w myśli od pachy prostopadle w dół, znajdowała się duża otwarta rana długości cala. Brzegi jej były równe, jakby przecięte, przesiąknięte rzadką i zakrzepłą krwią. Rana był głęboka. Zadana ostrym narzędziem, a konkretnie, jak wynika z uprzednich ustaleń, kindżałem, którego szerokość odpowiadała wielkości rany." I tak dalej.
Nad tym zmasakrowanym ciałem pochyla się w panice człowiek "o wąskich, gruźliczych ramionach i policzkach zwisających jak dwa gałganki." A także wielu innych potencjalnych sprawców. Na katorgę powędruje jeden z nich. Czy właściwy? Jak sądzicie - czy Czechow może nas łudzić, że nastąpi jakieś oczyszczenie?
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz