niedziela, 29 czerwca 2014

Kiedyś smażył pulardy i gotował rosoły…*

**********************************************************

Dzięki babci, z powodu babci przestałam już zadawać różne kretyńskie pytania („a dlaczego masz takie dziwne uszy?” „żeby cię lepiej słyszeć, drogie dziecię, w którym to celu założyłam sobie aparat słuchowy”, „a dlaczego takie dziwne oczy?”, „bo mam zaćmę”, „a dlaczego ciągle rosół?”, „bo ja lubię, dziecko, dobrze zjeść”, itd.) i stałam się bez trudu specjalistką od rosołu właśnie z przypalaną cebulką, jak również od gulaszu z dużą ilością warzyw, a nawet – idąc za ciosem - zaczęłam nadużywać frazy „rany koguta”, ulubionego babcinego wykrzyknika („to listonosz, rany koguta!, a ja goła") bez odrazy i w adekwatnych sytuacjach, przede wszystkim zaś obejrzałam serial pt. Życie Kamila Kuranta (wyprodukowany w Polsce, w 1982 roku), co było dla mnie odkryciem zarówno literackim (proza Uniłowskiego, na podstawie której powstał świetny scenariusz), jak i filmowym, a najbardziej chyba personalnym, ponieważ już po kwadransie pierwszego odcinka stwierdziłam ze zdziwieniem podszytym fascynacją, że chłopiec, grający tytułową postać Kamila w fazie dzieciństwa, radzi sobie ze swoją rolą w sposób, którego nie zawaham się określić jako wybitny, a zapoznanie się z obsadą potwierdziło moje podejrzenia, że to młody Olaf Lubaszenko („Co za ponury dzieciak!”, mówi o nim z odrazą konkubent matki, i ma rację - to w y b i t n i e ponury dzieciak). Przykuł mnie ten Lubaszenko do poręczy babcinego stołka, gdzie sobie tylko przysiadłam i zostałam już do końca filmu, który osacza i wsysa bez 3D, bez cyfrowej rekonstrukcji, a Lubaszenko-Kurant skupia w sobie jak w mocnej soczewce cały dramat i całą banalność ludzkiej doli, człowieczego losu. I to wszystko bez mrugnięcia okiem. 

Okazuje się, że jako chłopiec zagrał jeszcze Olaf Lubaszenko w Młynie nad Lutynią, drugim odcinku trzyczęściowej serii pt. Trzy młyny, a to jest już Iwaszkiewicz. Przed Młynem nad Lutynią był jeszcze Młyn nad Utratą, przy którego czytaniu (no tak, bo mówię o opowiadaniu, na podstawie którego powstał film) przypomniałam sobie, że Iwaszkiewicz tłumaczył przecież Kierkegaarda i że we wstępie do Bojaźni i drżenia oraz Choroby na śmierć, świetnym zresztą, sugeruje, że to potrzeba wytłumaczenia się przed sobą i przed resztą świata z zerwanych zaręczyn z Reginą Olsen stała finalnym asumptem do podjęcia przez Kierkegaarda zasadniczej filozoficznej twórczości. I to w Młynie… akurat słychać. 

Jak się rodzi u Iwaszkiewicza ten niepokój, który jest istotny, który jest początkiem końca?

"Burza przeszła lekka i krótka, odświeżając tylko powietrze i obmywając liście jabłoni. Przyroda cała odetchnęła głęboko — i po odejściu chmury zajęła się swoimi sprawami ze zdwojoną energią. Ptaki śpiewały wysoko i cisza odeszła. Julek stanął w salonie, znowu z angielskim słowem w ustach:
It was the schooner Hesperus
That sailed the wintry sea...
Patrzył na ogród omyty z kurzu i na pobite róże i kampanule, które podnosiły głowy, w miarę jak wysychały. Zapach bił z otwartego okna. Zarazem w szczęśliwym jego i spokojnym umyśle, w duszy, która Boga posiadła, począł się rodzić pewien zupełnie nieokreślony, ale niedobry niepokój. Nie było w tym nic ważnego ani nic złego, drobne uczucie niewygody, nic więcej. Wzmogło się ono po doskonałym obiedzie, który po powrocie „sklecił naprędce" pan Kletkie. Nawet wydało mu się ono tak zewnętrzne, że przypisał je po prostu przejedzeniu się naleśnikami z gotowanym kremem, który pan Kletkie tak znakomicie przyrządzał. Dla ułatwienia więc funkcyj trawienia poszedł na łąki, do koszących siano. Chciał pomóc robotnikom, ale z kosą „nie miał łatwości", wziął więc grabie i poszedł do bab, które rozrzucały przemoczone nieco burzliwą ulewą kopki. Dopiero teraz uświadomił sobie, że rzeczka, która tymi łąkami przepływała, to Utrata i że łąki tarnickie stanowią dalszy ciąg krzywiźniańskich, które odległym łukiem, omijając suche miejsca Sulistrzyc, ciągną się aż do młynów". 
Jarosław Iwaszkiewicz, Młyn nad Utratą 

A we młynie mieszkała (nomen omen) pani Łowiecka. 


_______________________________________
* Jarosław Iwaszkiewicz, Młyn nad Utratą

**********************************************************