niedziela, 13 grudnia 2015

Jestem za tym, żeby były zmiany na korzyść takich ludzi jak ja

**********************************************************

Dla każdego coś adekwatnego: Ibsen dla Jana Klaty, Jelinek dla Eweliny Marciniak, dla gołębi wszystko, tylko nie suchy chleb, dla babci mięso. Babcia jest osobą niewiarygodnie po prostu mięsożerną. Nie jest mi obce wchłanianie porcji rekomendowanych przez producenta do spożycia dla czterech osób, nie są to jednak na ogół sznycle, sznycle i jeszcze raz sznycle na przemian z dyszkiem cielęcym oraz kurą. Babcia zmienia poglądy w zależności od tego, jaką wrzuci akurat stację w radiu, ale w kwestii mięsa zachowuje zdumiewającą konsekwencję: Wszędzie słyszę, że mięso jest zdrowe, mówi. Okey, odpowiadam, ale nie trzeba od razu jeść całego mamuta, zwłaszcza w sytuacji, gdy nie musi się biegać za nim po stepie. 

Mówię do babci: Popatrz, Barack Obama gada sobie na forum publicznym z pisarzami o literaturze, z Davidem Attenborough o planetarnej ziemskiej przyrodzie i widać, jaki jest zmęczony, ale robi to, bo obchodzi go coś więcej niż własny układ trawienny zaczynający się gębą i zakończony odbytem. Babcia zgadza się ze mną, ale już za chwilę ma skrupuły, czy aby nie jest ta zgoda zbyt pochopna, no bo czy uchodzi zachwycać się kimś takim, niebiałym innowiercą, nieerupojeczykiem nawet. I wyobrażam sobie, że to na przykład babcia zapuszcza bez pardonu swoje równe pazurki do ucha reportera, obecnego na marszu, który odbył się jak co miesiąc na warszawskim Krakowskim Przedmieściu, ale tym razem w asyście wojska, wydłubuje mu słuchawkę i szarpie, a następnie grzmoci go parasolką. Wtedy wołam: idę do seraju! (se do raju), co oznacza: zakładam słuchawki! Babcia wie.


**********************************************************

środa, 2 grudnia 2015

Gdy wszystkie koła się kręcą, ale nic nie posuwa się do przodu

**********************************************************

- Oglądałaś sułtana? – babcia pyta mnie o to standardowo, mając na myśli serial, i nie czeka na odpowiedź, tylko zaczyna mi streszczać, a ja powtarzam „no co ty” na potwierdzenie wrażenia, jakie wywiera na mnie wyśrubowany poziom komplikacji pałacowych intryg, no i w ogóle. 

Babci Nasuh Efendi przypomina wujka Józka, a Bali Bey Kazika, przystojniachę z gimnazjum, w którym się babcia kochała, więc jeśli się przypadkiem nie pojawia w babci opowieści żaden z nich, to wtedy pytam babcię: co u Józka? lub: co u Kazika? I niby jest jak w domu. A jednak robi ten serial z babcią coś takiego, że traci ona humor i staje się na chwilę srogą reprezentantką opcji „OST”, bez żadnych wolnych żartów. 

Dla wyjaśnienia kwestii, wykorzystam kawałek, napisany przez Josepha Rotha, w ramach charakterystyki własnej i własnego wydawcy, Gustava Kiepenheuera, w 1930 roku: 
„Zaprzyjaźniliśmy się mimo przeciwności naszych charakterów. Kiepenheuer bowiem jest Westfalczykiem – ja zaś Ostfalczykiem. Ciężko byłoby wyobrazić sobie większe przeciwieństwo. On jest idealistą, ja sceptykiem. On kocha Żydów, ja nie. Jest fanatykiem postępu, ja reakcjonistą. Jego wieczna młodość przy mojej wiecznej starości! Dobiega pięćdziesiątki, podczas gdy ja wkrótce skończę lat dwieście. Gdybym nie był mu bratem, to mógłbym być jego pradziadkiem. Jestem radykałem, a on ma naturę ugodową. Jest uprzejmie nieokreślony, ja dobitny. On sprawiedliwy, ja nie. Ja pesymista, on optymista. Jakieś tajemne więzi muszą nas łączyć, ponieważ bywa, że zgadzamy się we wszystkim”. 
Samotny wizjoner. Joseph Roth we wspomnieniach przyjaciół, esejach krytycznych i artykułach prasowych, Wydawnictwo Austeria, 2013 
 
 zmiana pałacowego wystroju

**********************************************************