wtorek, 24 lutego 2009

- Stój! - powiedział Zaratustra do swojego serca

*********************************************************

ponieważ jawa atakuje mnie drapieżnie,
chodzi mi po głowie przyjemny klimat Pochwały snów
(czysty eskapizm;)
niestety
we śnie nie maluję jak Vermeer van Delft
ponieważ
śpię zbyt mało
i przestałam śnić

[Na szczęście to nie do końca prawda (śnię, śnię nadal;)]

Sny się śnią, jawa się jawi – jak zawsze, tyle że ostatnio zbyt tytanicznie (całe dnie z palcami na klawiaturze – i nie mówię o żadnym szale twórczym;).

Recepta na przetrwanie?
Może taka:

nie wychylać się, nie wychylać
nie cochwilać
mieć głowę
w dalszym ciągu
daleko od wierzchu
a ręce przy sobie – wieszczu
Miron Białoszewski, nie wychylać się

*********************************************************

czwartek, 19 lutego 2009

Bliżej?

*********************************************************

Czwartek – światła naparstek

Bliżej czego?
W zasadzie nie wiem

Kicia na klawiaturze.

Uwielbiam ten koci wzrok – na granicy POLITOWANIA.
Jest komicznie wymowny. I miażdży wszystkich, którzy w zbyt prosty sposób zabierają się do zabawy z kotkiem. A "brzmi" mniej więcej tak:

Ok. Wiem, że mnie lubisz. I że ci zależy. Czuję to całym swoim kocim ciałem (doskonałem;). Ale – bądźmy poważni – nie sądzisz chyba, że rozbawisz mnie byle złotkiem (a propos - czy to, co zjadłaś na pewno nie nadawało się dla kotków??). Byle papierkiem w kulkę zwiniętym i he he rzuconym, żebym niby... ech... ludzka prostoduszność...

Takie wymiany spojrzeń zdecydowanie zrównują:)

„Jej kociość zaskoczyła do tego stopnia mą ludzkość – ten moment, w którym spojrzenia nasze się spotkały, był tak napięty – że stropiłem się jako człowiek, to jest w moim ludzkim gatunku.”

(W oryginale jest krowiość – to Dziennik Gombrowicza, tam doszło do wymiany spojrzeń z krową, wydawałoby się poczciwą...)

Tyle na dzis.

Może jeszcze na koniec - żeby uzyskać efekt klamry;) :

Czy w piątek pojawi się nowy wątek?

*********************************************************

środa, 18 lutego 2009

Spojrzenia, jak lodu odprysk

*********************************************************

Zima. Wprawdzie jest sobie od paru dni. Ale zaskakuje za każdym razem, kiedy zamknięty w ścianach wzrok wypadnie nieoczekiwanie przez szybę (co zdarza się raczej często, pod warunkiem, że w domu są okna:). Uderza kontrast pomiędzy wnętrzem a zewnętrzem. Jakaś duża niestosowność. Tu krzesło, masło, czajnik, stół (no jeszcze świeży hiacynt i dużo ładnych bibelotów;) - ciepły, swojski mikrokosmos. A tam – świątynia! Wyrafinowana celebra. Rytuał nie byle jaki. Niedotykalne płatki mijają się w dotykalnej ciszy. Biel rośnie (osiągając nieosiągalne). Czysta (czy mogę użyć tego słowa?:) transcendencja. Zimowe widoki tak mają. I tylko one.

To wszystko robi duże wrażenie, ale nie dotyka. Proste: nie może dotknąć przez ścianę. Ściana (ciepłego, oswojonego domu) jest namacalną barierą.

Dotknie mnie za to znowu jutro. Już się cieszę:).

Dziś potraktowała mnie (Zima I Mocna, her majesty) dość filuternie, przepoczwarzając rano w żywego bałwanka (stać się bałwankiem o poranku, ho ho... – to ustawia na resztę dnia;).
Na szczęście średnio doskonałego. Szybko się roztopiłam.

A teraz ważna rzecz – w kontekście zimy – ale w zupełnie innym tonie i wymiarze. Życzenia dla pewnego staruszka, który stanął kiedyś roztrzęsiony na mojej drodze, a w ostatnich dniach zniknął. Oby się odnalazł.

Życzenia

Staruszek rozejrzał się bacznie
błyskawicznie niezdarnie
chwycił niedopałek
ciśnięty na chodnik
przez młodzieńca który idzie
dalej

Niechby na ciebie staruszku
spadł deszcz egipskich papierosów
wonnych cygar

Życzę ci aby świat
który obcina cię co świt
ostrym nożem
i zostawia jak kość

aby ten świat
przybrał dla ciebie formę
ciepłego pantofla

Tadeusz Różewicz, Życzenia

*********************************************************

piątek, 13 lutego 2009

Zadumka

*********************************************************

Wstać. Pożegnać się. Wyjść.
Prosty rytuał.
Przy którym nadal się potykam.


Piątkowy świat ledwo wystaje spod śniegu.

Wyobrażam sobie, że było tak:
Znany (Wielki) Reżyser, który jak zwykle coś kręcił, podszedł po raz kolejny do scenografa i dorzucił: aha, a jamy świata powykładaj śniegiem.

Muszę przyznać, że wyszło heroicznie. Jamy zdradziecko znikły. A zdezorientowana ludzkość zaczęła tracić grunt. Głównie pod kołami.
Więc to wystarczy, żeby wytrącić z równowagi?

Jeśli o mnie chodzi - ta scenografia podoba mi się bardzo.

Za oknem dumna, biała cisza. Wcale nie martwa. Żywa i wirująca.
Dla kontrastu: kiciuś leniwiec, ro-zwinięty na kaloryferowym zapiecku.

Nie mogę nie wykorzystać okazji – Różewiczowska biel na zakończenie dnia:)

* * *
biel się nie smuci
ani weseli
tylko się bieli

uparty
mówię do niej
że jest biała

ale biel nie słucha
jest ślepa
głucha

jest doskonała

i staje się
bielsza
powoli powoli

Tadeusz Różewicz

*********************************************************

piątek, 6 lutego 2009

Mgłę spotkać w piątek wieczór

*********************************************************

Dlaczego czmycham? Groteskowo. Zupełnie idiotycznie.

Tymczasem z gęstej mgły wyłonił się kolejny weekend.

"Wokół mrok, choć wykol oczy;
Co tu robić? Będzie źle!
Bies nas widać w polu toczy
I kołuje nami w mgle."


To Puszkin - w funkcji motta do 'Biesów' Dostojewskiego.
Fajny motyw na dobry początek weekendu, nieprawdaż? Niemniej całkiem kompatybilny.

Mgłę spotkać w piątek wieczór - motto z 'Biesów' Dostojewskiego nabierze mocy i będziesz musiała udać się drogą morską w bliżej nieokreślone rejony sąsiedniej galaktyki. Nie wiadomo, czy wrócisz, ale na pewno będzie na ciebie czekał twój ulubiony dostawca proszku Wezyr. Pamiętaj, żeby trzymać go z dala od oczu, dzieci, zwierząt i insektów.

*********************************************************