piątek, 17 stycznia 2014

„Ta-ak. Właściwie bez rewolweru nie należałoby nawet wychodzić”.*

**********************************************************

Jak w tytule. Ale to nie Dziki Zachód i nie Faulkner, tylko Iwan Bunin. I rzecz w tym, że rewolwerów brak. Czym się bronić przed ponurym światem (przedstawionym oraz istniejącym)?

Skaczę po akapitach, mając pełną świadomość, jakim wrednym zabiegiem jest ten random. Łowię perły, ale niekoniecznie umiem je nanizać, zrobić z nich korale. 

Taka bajka na przykład (co powiecie?): 

"Mieszkał kiedyś kowal przy zagłuchłym gościńcu i pewnego razu w nocy przygalopowała do niego pocztyliońska trojka… Konie, całe spienione, chrypią jak lwy, oczy pałające, nozdrza rozpalone, świecą na wylot… Zeskoczył chwacki woźnica – "kuj szybko dyszlowego, tylne podkowy zgubił!" Rozdął kowal miechy, rozpalił narzędzie, chwycił tego dyszlowego na nogę, a noga była ludzka, naga, biała!". 
Iwan Bunin, Koń dyszlowy

No i to: że miłość w śmierć przechodzi i na odwrót, bo tak właśnie jest. Kiedy Mitia umiera z miłości, przypomina mu się śmierć ojca:

"Pamiętał, co czuł, kiedy umarł ojciec dziewięć lat temu. Było to również wiosną. Nazajutrz po tej śmierci nieśmiało, ze zdumieniem i lękiem przeszedłszy przez salon, Mitia wyszedł na ganek, spojrzał na stojące przy drzwiach ogromne wieko trumny, obite złotym brokatem – i nagle poczuł, że jest na świecie śmierć! Była we wszystkim: w świetle słońca, w wiosennej trawie na podwórzu, w niebie, w ogrodzie. Wszedł do ogrodu w jaskrawą od światła lipową aleję, potem w boczne, jeszcze bardziej słoneczne, patrzył na drzewo i na pierwsze białe motyle, słuchał pierwszych, słodko rozśpiewanych ptaków – i nie poznawał niczego: we wszystkim była śmierć. Wszystko było nie takie, jak jeszcze wczoraj, wszystko przeobraziło się jak przed zbliżającym się końcem świata, i żałosny, gorzki stał się urok wiosny". 
Iwan Bunin, Miłość Miti 

Takiego samego "nawiedzenia – tylko całkiem innego rodzaju", kiedy świat znowu się przeobraża, staje się obcy, ale nie wrogi, wręcz przeciwnie, doznaje Mitia także przy wielkiej miłości.

Tylko tyle z Bunina (=aż tyle). Rzucam go, być może niebezpowrotnie. 

* w tytule posta: Iwan Bunin, Dni powszednie


**********************************************************

czwartek, 9 stycznia 2014

oj tam (albo: oświadczenie)

**********************************************************

Wobec hektarów
Książek Nigdy Nie Przeczytanych
Książek Których Równie Dobrze Mogę Nie Czytać
Książek Przeczytanych Jeszcze Zanim Je Otworzyłam Gdyż Należą Do Kategorii Tych Co Zostały Przeczytane Jeszcze Przed Napisaniem
Książek Które Z Pewnością Bym Przeczytała Gdybym Miała Przed Sobą Więcej Niż Jedno Życie Ale Niestety Dni Mi Przeznaczonych Jest Tyle Ile Jest
Książek Które Mam Zamiar Przeczytać Chociaż Przedtem Powinnam Przeczytać Inne
Książek Które Przeczytali Już Wszyscy A Zatem Jest Tak Jakbym Ja Przeczytała Je Także
Książek Które Od Dawna Zamierzam Przeczytać
Książek Które Dotyczą Tego Czym Właśnie Się Zajmuję
Książek Które Chcę Mieć Pod Ręką Na Wszelki Wypadek
Książek Które Rozbudzają We Mnie Ciekawość Niespodziewaną Gwałtowną I Niezbyt Wyraźnie Usprawiedliwioną

spadam sobie. Idę sobie w mgłę (Na Którą Jeszcze Przed Chwilą Patrzyłam Sobie Przez Okno).

(a książkowa wyliczanka za: Jeśli zimową nocą podróżny Italo Calvino)


**********************************************************

poniedziałek, 6 stycznia 2014

B l i ź n i to wynalazek dialektyka

**********************************************************

Gdy w dawnych Chinach kobietą targały gniew lub rozpacz, wstępowała na niewysokie podium, specjalnie w tym celu ustawione na ulicy, i dawała upust swojej wściekłości bądź rozżaleniu. 

W dawnych Indiach wierzono, że duch kogoś, kto umarł śmiercią gwałtowną, zwłaszcza jeśli była to kobieta, może porwać lub doprowadzić do obłędu jednego z pozostałych przy życiu członków rodziny. I patrzono z dużą tolerancją na tych, których dotknęło takie zdarzenie, co oznaczało de facto, że większość społeczeństwa mogła bez żadnych obaw eksplikować w razie potrzeby swoje niekonieczne radosne pejzaże wewnętrzne. 

Co robiono w dawnej Europie? Standardowo szykowano w takich przypadkach stos. Co prawda nie od razu. Zaczynano jednak zwykle od egzorcyzmów, które zresztą – jak się okazuje – były wtedy przeprowadzane z chirurgiczną dosłownie precyzją (nie wiem, jak to wygląda teraz). W tekstach średniowiecznych egzorcyzmów można znaleźć detaliczne wyliczenia wszystkich, nawet najmniejszych części ciała, które zły duch powinien grzecznie opuścić. Są to – jak zauważa Cioran - jakieś obłąkańcze traktaty anatomiczne, urzekające swoją precyzją, obfitością szczegółów i nieoczekiwanych momentów. Drobiazgowe zaklęcia: W y j d ź  z  p a z n o k c i! 

I próbuję sobie wyobrazić egzorcystę ponowoczesnego: 
– Z e j d ź  z  p a z n o k c i! – woła do lakieru (albo tipsa), naturalnie w zbożnym celu: żeby nie trzeba było używać zmywacza.


**********************************************************