- Po ile cynie?
- Co w cenie?
- Pytam, po ile te cynie?
- Ale c o w cenie?
- Te kwiatki – kobieta pokazuje w końcu palcem.
- Aaa, te? 3 złote, bardzo ładne astry.
Żul, sprzedający co popadnie dorywczo przy placu, hasał po polach cyniowych, sądząc, że kitra astry. Zna kilka słów na 'cy', ale raczej nie w kontekście roślinnym. Kobieta jest cierpliwa: no problem, mogą być astry, ale za złoty pięćdziesiąt. Żul: moja strata, mówi, niech będzie zeta pięćdziesiąt. Nie ma dramatu. Zgoda. Choć naruszenie prawa jest.
Żul się myli, ponieważ już za chwilę okazuje się, że dramat j e s t. I to taki, który się rozgrywa wraz z naruszeniem prawa o wiele bardziej drastycznym niż te jego "gospodarcze" przekręty. Jak również z towarzyszeniem całej masy innych perturbacji. To znaczy potencjalnie, bo nie czytałam niestety. Za szybą wystawową księgarni, którą mijam, miga mi ładnie wydany Dramat na polowaniu, który jest wbrew pozorom powieścią, na dodatek kryminalną, jedyną napisaną przez Czechowa. Fajny pomysł. Nieźle się wpisuje w falę ogólnej kryminało-manii czytelniczej (w związku z tym wydawniczej też).
Dramatu… nie czytałam, podobnie jak nie czytałam żadnej z wielu powieści Máraiego, oprócz Żaru, który – z tego, co pamiętam - niespecjalnie przypadł mi do gustu. Teraz za to czytam jego Dziennik, który jest w gruncie rzeczy staranną literacką robotą. I ciekawą. Dlatego wiem od wczoraj, że Sándor Márai przeczytał Dramat na polowaniu Czechowa. Zrecenzował go krótko, jadąc jak zwykle po Rosjanach (robi to w Dzienniku przy różnych okazjach), tupiąc i tarabaniąc, żeby odpędzić swój strach przed wielkim "niepojętym", "nieobliczanym", wpisanym jego zdaniem w naturę Rosjan, które budzi w nim lekką odrazę:
"W nocy czytałem Czechowa Dramat na polowaniu. (…) Ten zdyscyplinowany i piszący z głębokim artystycznym instynktem Czechow opisuje świat i przedstawia czytelnikom postaci z krwi i kości, których sposobu myślenia, uczynków, refleksów i trybu życia w ogóle nie sposób "zrozumieć". Sędzia śledczy dopuszcza się morderstwa (...). Wszyscy ciągle są pijani, wpadają do wody, tarzają się w błocie albo leżą na ziemi. Większa część bohaterów zalicza się do inteligencji, a więc nieustannie mówią i czynią rozmaite wyznania, by następnie szaleć w zwierzęcy sposób; noszą europejskie ubrania, ale nie ma Europejczyka, którego refleksy i uczynki byłyby takie same w podobnej sytuacji. Nie ma też pewnie takich Azjatów – ani Chińczyk, ani Hindus tak się nie zachowuje!"
Nowy Czechow. Chyba też przeczytam.
cynie-cy-nie-cynie
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz