A ja bym napisała KOCHAM ROJKA na murze, najchętniej na tym ładnym, separującym oazę całkiem soczystej przyrody od ulicy, który jest jednak zajęty, niestety, i to nie byle bzdetem, tylko mocnym wyznaniem o charakterze egzystencjalnym: ŻYJEMY DLA [tu nazwa pewnego znanego klubu piłkarskiego], w dodatku jest to graffiti dość kunsztowne plastycznie, tak że dam sobie chwilowo spokój.
Artura Rojka uwielbiam od początku Myslovitz, więc chyba mogę powiedzieć, że jest to stałe uczucie i prawdziwe, i dojrzało do publicznej deklaracji. Kocham Rojka, bo jest autentykiem, białym krukiem-melancholikiem, rzadkim okazem. A ponieważ sekretne życie tego rodzaju fascynacji polega na tym, że się żywią eventami, pozostaje mi odtekścić niniejszym (no bo jednak nie odśpiewać) dziękczynienie za ostatnie wydarzenia w postaci koncertu na OFFie, jak również uprzedniego wydania płyty Składam się z ciągłych powtórzeń, z Beksą oraz resztą kawałków. Rojek rulez!
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz