Dwie kobiety, zdeterminowane przez historię najokrutniej chyba, jak można to sobie wyobrazić, dokonują wyboru:
- scena, gdy Wanda wychodzi z życia przez okno, które sobie uprzednio otworzyła, jest genialna
- Ida kontestuje "życie" (pakiet podstawowy) również poprzez odejście
IDA Pawła Pawlikowskiego jest do bólu esencjonalnym filmem. W każdej warstwie i bez kompromisów. Mógłby mieć takie drugie imię - ESENCJA.
W aspekcie czasu i miejsca - historycznym, rozliczeniowym, którego nie sposób pominąć (chodzi o wojenne/powojenne zbrodnie Polaków na Żydach, wciąż upiorne, nieprzepracowane) – mogę chyba tylko nie udawać, nie ukrywać kompulsywnych uczuć, wstrętu i przerażenia, które są tylko moje, czyste jak łza.
I chyba jeszcze tego – tej ciemnej analogii pomiędzy zjawiskami, ponieważ dziwnym trafem myślę o tym, co Coetzee pisał kiedyś w kontekście niemieckich obozów koncentracyjnych w Polsce:
"W latach 1942-1945 kilka milionów ludzi zostało zamordowanych w obozach koncentracyjnych III Rzeszy. W samej tylko Treblince hitlerowcy unicestwili ponad półtora miliona istnień ludzkich, a niewykluczone, że aż trzy miliony. Te liczby paraliżują umysł (…)
Ludzie, którzy mieszkali na wsi w okolicy Treblinki – byli to głównie Polacy – mówili, że nie wiedzieli, co działo się w obozie. Utrzymywali, że chociaż mogli się domyślać, co się dzieje za zasiekami, to jednak nie byli tego całkowicie pewni. Mówili, że chociaż w pewnym sensie mogli wiedzieć, to w innym nie wiedzieli, nie mogli pozwolić sobie, żeby wiedzieć dla swojego własnego dobra. (…)
W gruncie rzeczy wcale nie chcemy poznać prawdy o obozach, bo czujemy, że my także nie możemy sobie na to pozwolić, że moglibyśmy tej prawdy nie znieść."
ale to nie koniec - ciąg dalszy nastąpi niebawem
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz