*********************************************************
Wydobywając pisk z poświątecznego balonika, który plątał się jakoś po domu - już nie fruwał - podmiękły, przyciężkawy, myślę o muezinie, który drze się bez obciachu na całą okolicę, skrzeczy, jęczy (nie w swojej sprawie co prawda i do wszystkich, do nikogo w szczególności, więc pewnie dlatego taki odważny) i się czuję jak niema ryba. Trochę jak w złym śnie, gdy śnią się różne głupie ostrzeżenia, kroki na strychu.
Za to kotek zdębiał totalnie - zdziwko! - na to powietrze z balonika i ten skrzyp. Oczka mu się zaokrągliły bardziej z tego zdumienia.
*********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz