*********************************************************
Czesław Miłosz (wiadomo, że Miłosz) dostawał zapaści od patrzenia na życie Amerykanów, które wydawało mu się egzystencją krów lub świń. Sam miał życie duchowe jak dzwon. W tej sytuacji mógł spokojnie zżerać kiełbaski topiące się, pękające w niedoskonałym krajobrazie, falującym, a jednocześnie obmacywać pulsującą od żaru glebę w poszukiwaniu jamy do ukrycia. Zwłaszcza że wypatrywana jama zamykała się przed nim notorycznie, więc nie wpadał, tylko konsumował, bo co miał robić. Bloody prophet.
*********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz