– Ach, co za miły pokój! Z przyjemnością można tu spędzić kilka tygodni.
Tak wyraził się z entuzjazmem Hans Castorp, gdy kuzyn Joachim wprowadził go do pokoju numer trzydziesty czwarty, w którym miał zatrzymać się na planowane trzy tygodnie swojego pobytu w Davos. Joachim jako tutejszy posłużył mu od razu wszelkimi konkretami co i jak, dając Hansowi próbkę osobliwego klimatu tego miejsca, nie mając świadomości, jakie to może na Hansie zrobić wrażenie:
- Przedwczoraj umarła tu jedna Amerykanka – rzekł Joachim. – Behrens od razu powiedział, że będzie z nią koniec, zanim przyjedziesz, i że będziesz mógł dostać jej pokój. Był przy niej jej narzeczony, oficer marynarki angielskiej, ale się bynajmniej mężnie nie zachowywał. Co chwila wychodził na korytarz, żeby płakać – zupełnie jak mały chłopak. A potem smarował sobie twarz cold cream’em, bo był wygolony i łzy paliły mu skórę. Przedwczoraj wieczorem Amerykanka dostała jeszcze dwóch krwotoków pierwszej klasy, to był koniec. Ale wyniesiono ją już wczoraj rano, a potem zrobiono tu naturalnie gruntowną dezynfekcję formaliną.
Hans Castorp wysłuchał tej relacji „z pewnego rodzaju niespokojnym roztargnieniem” i „zaledwie przelotne spojrzenie rzucił na czysto zasłane łóżko z białego metalu”.
A gdy zasnął, to natychmiast zaczął śnić. Śnił bez przerwy do samego rana. Przechodził z jednego snu w drugi, „aż zbudził go szary ranek, zaglądając przez uchylone drzwi balkonowe”.
Na Amerykance i snach w dużym stopniu Małgorzata Sikorska-Miszczuk oparła swoje libretto, napisane do opery „Czarodziejska góra” Pawła Mykietyna, w reżyserii Andrzeja Chyry, ze scenografią Bałki.
Są wakacje i mam to, co zwykle: "lekkie swędzenie palców i w okolicy płata czołowego". Der Zauberberg. Jeszcze raz?
A potem jeszcze raz.
Malta Festival, Poznań 2015, Czarodziejska góra
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz