Jakoś całkiem niedawno miałam okazję obejrzeć Łagodną w reż. Mariusza Trelińskiego, z 1995 roku, czyli z czasów (samych początków jego kariery), kiedy Treliński robił jeszcze filmy, a nie opery, jak w tej chwili. Film wcisnął mnie w stołek, a grający tam główną postać Janusz Gajos poraził mnie tą rolą dosłownie jak prąd i poczułam na własnej skórze, że to jest aktorstwo wyjątkowe. Teraz, widząc Gajosa w Body/Ciało Szumowskiej, pomyślałam, to znaczy poczułam, dokładnie to samo. Jest w tym filmie kilka takich scen, że wystarczą na resztę życia. Zresztą Maja Ostaszewska–terapeutka i Justyna Suwała-córka też są świetne.
Pomykamy tak sobie, ludzkie mrówki, między tymi dużymi blokami, masywnymi jak kopce w wielkim lesie, którego nie ogarniamy oczywiście, przeczuwamy, coś nam się zdaje, chcielibyśmy, a w ogóle kto go kiedy widział tak naprawdę. Unosimy co dzień nasze ciała w ciasnych windach na wysokość co najwyżej ostatnich pięter. W mózgach mamy zapadnie. Ratujemy się jednak jak możemy albo ktoś nas ratuje jak może. Czasem nie. Zestawianie zysków i strat nie ma sensu.
Co ma sens? Obejrzenie filmu!
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz