Czterdzieści pięć plus osiemnaście daje sześćdziesiąt trzy. I to jest pierwszy pożytek z nadużycia w postaci utożsamienia głównego bohatera powieści Przejechał cyrk (Jean, l.18) z jej autorem (Patrick Modiano, ur. 1945) – nabieramy orientacji w czasie, bo to nie jest jasno powiedziane, kiedy dzieje się akcja tej książki. Wiemy gdzie i wiemy, że bohater (i narrator w jednej osobie) wyławia całą zawartość opowiadanej historii z tego, co ma w pamięci, patrzy wstecz. I taką perspektywę - kameralną i retrospektywną - dostajemy. A razem w nią klimat charakterystycznej nostalgii, łagodności:
„Dziś, kiedy usiłuję sobie przypomnieć tamten wieczór, widzę dwie sylwetki z psem idące w górę ulicy.”
Potem, w miarę czytania, zmienia się sytuacja: dezorientacja w czasie jest już nieaktualna, bo dostajemy raz po raz całkiem wyraźne wskazówki, jak to osadzić w historii bardziej uniwersalnej, przemyca się je dla nas w toku kryminalnej prawie narracji, i może wolelibyśmy nawet ich nie dostać:
„Uchyliłem okno. Przez moment panowała zupełna cisza, zapewne taka sama, jak w czasie okupacji, gdy mój ojciec wsłuchiwał się w nią wieczorami, stojąc przy tym samym oknie".
„Pewnego wieczoru, w tym samym miejscu i o tej samej porze podczas okupacji, mój ojciec odebrał podobny telefon. Nikt nie odpowiadał. Dzwonił z pewnością taki sam człowiek jak ten, łysiejący szatyn w jasnobrązowym płaszczu należący do służb specjalnych zajmujących się tropieniem ukrywających się Żydów”.
„Wyobraziłem sobie mężczyznę w jasnobrązowym płaszczu, jak dzwoni do drzwi mieszkania przy boulevard Conti. Przychodzi po nas wczesnym rankiem, tak samo jak przychodził po mojego ojca przed dwudziestoma laty i jak będzie przychodził przez całą wieczność. Ale nigdy nas nie dostanie”.Patrick Modiano, Przejechał cyrk, PIW
Georges Perec mnie zaciekawił. Podobnie Patrick Modiano, mimo Nobla.
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz