niedziela, 8 lutego 2015

i nie rozdziawiaj tak ust, wyglądasz jak debil *

**********************************************************

- Jak to właściwie było? - spytałem. – To znaczy w czasie wojny. 
- No, prawie tak jak zwykle. Trochę trudniej zdobywało się żywność, ale niewiele się zmieniło. Niemcy byli zwykłymi ludźmi, takimi jak my. Z niektórymi poznaliśmy się bliżej. Wybraliśmy się nawet do nich w odwiedziny po wojnie. 
- Do Niemiec? 
- Tak, tak. A kiedy musieli stąd wyjechać w maju czterdziestego piątego roku, zadzwonili i powiedzieli, że jeśli chcemy, możemy wziąć sobie różne rzeczy, które zostawiają. Oddali nam najlepsze trunki. I radio. I wiele innych rzeczy. 
O tym, że dostawali prezenty od Niemców przed kapitulacją, słyszałem. Ale wtedy Niemcy przychodzili do nich do domu. 
- Zostawili te rzeczy? A gdzie? 
- W takim jednym miejscu, na usypisku kamieni – wyjaśniła babcia. – Zadzwonili i wytłumaczyli nam dokładnie, gdzie mamy szukać. Poszliśmy tam wieczorem i rzeczywiście leżały, tak jak mówili. Byli bardzo życzliwi, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. 
To znaczy, że babcia i dziadek wspinali się po usypisku kamieni w majowy wieczór w czterdziestym piątym, szukając trunków zostawionych przez Niemców?
Karl Ove Knausgård, Moja walka. Księga pierwsza, Wydawnictwo Literackie
Tak pisarz, Karl Ove Knausgård, mierzy się ze świadomością, że jego babcia i dziadek musieli się gramolić gdzieś pod górkę (wprawdzie byli wtedy całkiem młodzi), żeby odebrać frykasy pozostawione dla nich przez wojennych okupantów, którzy kończyli misję. Rzecz dzieje się w Norwegii. Traumy brak. A powieść Moja walka jest o wojnie, ale nie o takiej, i dlatego pojęcie esesman nie pasuje tu w żadnym wymiarze, ani ścisłym, ani metaforycznym, choć postacią centralną opowieści jest syn babci, ojciec Karla Ove, też oprawca, wypełniony śmiechem i pogardą, cumulonimbus gigant, determinujący aurę, w jakiej dorastali jego synowie. „Od wielu lat usiłowałem pisać o ojcu, ale mi to nie wychodziło, z całą pewnością dlatego, że temat był zbyt bliski mojego życia i nie dawał się tak łatwo ująć w inną formę, która jest przecież warunkiem literatury” - pisze Knausgård. 

Więc wymykał się ujęciu trudny temat, nie pozwalał ugryźć się w żaden sposób, aż wreszcie wpadł na pomysł bystry Norweg, wyedukowany Norweg, że wyrzuci z siebie wszystko, literalnie, cały mix, co mu się bełta w głowie, a także w sercu i uczynkach - uzewnętrzni - co przełożyło się wydawniczo na sześć tomów najnowszego dzieła (w Polsce wyszedł pierwszy póki co).
„Nagły wstyd był w moim dzieciństwie jedynym uczuciem, jakie pod względem intensywności mogło się mierzyć ze strachem, oczywiście obok nagłej wściekłości, a wszystkie te trzy emocje łączyło to, że w nich ginąłem".
Karl Ove Knausgård, Moja walka. Księga pierwsza, Wydawnictwo Literackie
Dzieci o rodzicach. Karl Ove Knausgård o ojcu. Magdalena Tulli o matce. Forma Tulli to szczupłość i zwięzłość. Knausgård za to rozwiązuje język, płynie rzeką od dna do powierzchni, wzdłuż i wszerz, najczęściej po przekątnej, ale to nie jest wyprawa w poszukiwaniu straconego czasu. 


___________________________________________________________________
* Karl Ove Knausgård, Moja walka. Księga pierwsza, Wydawnictwo Literackie


**********************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz