Nie mogę tego słuchać, ale nie słuchać też nie mogę i chętnie bym użyła zaklęcia Obliviate, modyfikującego pamięć, gdybym tylko miała pod ręką jakąś aktywną różdżkę, żeby babci ulżyć. Ja tam do Żydów nic nie mam, tak babcia zwykle zaczyna te swoje traumatyczne historie, ale pamiętam, jak Niemcy wpadli kiedyś do naszej wsi, ciemno już było, i wygarnęli mężczyzn w sile wieku, do lasu ich wywieźli, niedaleko, i tam kazali kopać doły, a wokół stały ciężarówki załadowane Żydami, więc nasi od razu się domyślili, po co te doły, no i odmówili kopania. Tacyście, ryknęli na to Niemcy, to możecie się z nimi zamienić i wy do dołów pójdziecie, głupie Polaczki, i dawaj, Żydów zaczęli wyciągać z ciężarówek, że niby do kopania, a Żydzi ledwo żywi, ale zaraz się rzucili do łopat i zaczęli kopać w amoku, no więc co mieli nasi zrobić… zawiesza babcia efektownie swoją opowieść. A ja rozumiem, że prowokacja się udała, skoro mężczyźni wrócili i legenda powstała, i urosła. Tak było, kończy babcia, a wtedy ja zaczynam: babciu, to nie dlatego przecież, że Żydzi, tylko dlatego, że w traumie, że skazani na śmierć, że złachani, upodleni, zamęczeni i tak dalej. Babcia wchodzi z rytualną klamrą: ja do Żydów nic nie mam. Koniec dialogu
Czytam reportaże Pawła Smoleńskiego o Izraelu i naprawdę nie potrzebuję wspomnienia hekatomby, jaką była II wojna, jestem wystarczająco zdruzgotana. A świadomość bezsilności znowu każe mi myśleć o zaklęciach (expecto patronum?). Czyli pat. Bo Izrael już nie frunie. Cudów nie ma.
____________________________________________
* Paweł Smoleński, Izrael już nie frunie
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz