Zastanawiając się, na czym polega wyjątkowość powieści Ericha Marii Remarque’a Na zachodzie bez zmian, co w niej takiego jest, że spośród obfitej literatury o tematyce wojennej właśnie ona zostanie już na zawsze (prawdopodobnie) najważniejszą reprezentantką tego rodzaju pisarstwa, publicystka Irena Krzywicka poprzez szereg oczywistych opcji dochodzi nieuchronnie do kwestii formy:
„Czy to dlatego – pyta - że Remarque objął udatniej od innych całość wojny, że dał szerokie przekroje życia w okopach, ogromne plansze, mrożące krew w żyłach, czy też potrafił jak nikt inny mówić prosto a z krzykiem, czy wreszcie, że książka jego zawiera stosunkowo najmniej literatury (w gorszym tego słowa znaczeniu), a najwięcej sugestywnej bezpośredniości? Jak daleko Remarque posunął ową pozorną pisarsko bezpretensjonalność, świadczy, że większość krytyków i czytelników przy całym podziwie nie widziała w nim pisarza, tylko jak gdyby reportera i fotografa czasów Wielkiej Wojny.” (Wiadomości Literackie, 1931, nr 23)
Na zachodzie bez zmian Remarque’a przeczytałam w wieku wczesnoszkolnym, jednym ciągiem i na jednym wdechu, czego nie mogę powiedzieć o powieściach starszej nieco od niego koleżanki po piórze, Marii Rodziewiczówny (jakoś się nie złożyło, ani raz). Niezbadane są jednak ścieżki, na jakie może się napatoczyć ten, kto rzuca się bez lęku w objęcia szeroko rozumianego światowego literackiego dorobku. I jeśli ktoś nie odgadł, do czego nawiązuję w tym momencie, temu wyjaśniam czym prędzej, że nie do Antologii polskiego romansu, bynajmniej, tylko do t e j Antologii*, jeszcze raz (może nawet nieraz) i że to w j e j kontekście ta ryzykowna para - Rodziewiczówna i Remarque - ukazała mi się pod czaszką. Antologia zawiera bowiem tekst Rodziewiczówny właśnie, figurujący w spisie pod mogącym budzić niepokój tytułem Wrażenia i przeżycia. Lato 1915, którego jednak lektura wywołuje zapowiadane przez redaktora zaskoczenie. Czy to forma zdziałała cuda? To podobno jedyny taki kawałek Rodziewiczówny, w którym mówi ona „prosto a z krzykiem”, gdzie jest mało "literatury (w gorszym tego słowa znaczeniu)”, a dużo „sugestywnej bezpośredniości”. Niżej próbka:
„Tłuszcza żołnierska, chłopska (...) rzuciła się do rabunku sadu.Stada mężczyzn, kobiet, dzieci, starych bab i dziadów rzuciło się zajadle do żarcia niedojrzałego owocu, łamania płotów, gałęzi młodych drzew, pakowało ten łup w worki, fartuchy, wyło z uciechy – zapewne dlatego, że poniosą ze sobą w tej ucieczce cholerę i dezynterię. Po kilku godzinach olbrzymi sad był doszczętnie ogołocony, stratowany, odarty prawie z liści. Kto się nasycił owocem, łamał kwiaty, róże, krzewy – co się dało. Potem zabrano się do pasieki. Z dachów czyniono opał i podkurzacze, wydzierano ramki i pożerano wszystko razem – wosk, czerw, zimowy zapas miodu, umykając od rozjuszonych pszczół. Żołnierze i chłopstwo tam zajęte do ludzi nie byli podobni, opuchnięci od żądeł, umazani miodem, a rechoczący z uciechy. (...)
Wieczorem tłuszcza cofnęła się na wieś (…) i myślałam, że będzie może noc spokojna.
Ale o dziesiątej wieczorem straż mi dała znać, że kozacy odbili magazyn ze spirytusem, piją i chłopy też z wiadrami lecą. To był moment, którego człowiek jednakże do śmierci nie zapomni i po którym zupełnie na śmierć jest obojętnym. Warczenie uciechy tłumu, tupot biegnących, trzeszczenie resztek płotu słychać było wśród huku armat (…) Parę bliskich wystrzałów z karabinu dodało nam otuchy. Chyłkiem, czając się po krzakach, ktoś ruszył na przeszpiegi. Przy spirytusie była już wojskowa władza – tłum pomimo to rzucał się do rowu, kędy ciekł strumień ognisty. Pod groźbą kul chłeptał i czerpał. Zaczęto rzucać gnojem i ludzkimi ekskrementami – bezskutecznie – jeszcze był pożądany i smaczny. Kto nie docisnął się, by pić, ten przesiąkłą płynem ziemię ssał i połykał.
Homo sapiens używał.”
(Maria Rodziewiczówna, Wrażenia i przeżycia. Lato 1915
w: Antologia polskiego reportażu 100/XX pod redakcją
Mariusza Szczygła)
Maria Rodziewiczówna
_______________________________________________
* Antologia polskiego reportażu 100/XX pod redakcją Mariusza Szczygła
**********************************************************