*********************************************************
Plącze mi się od rana po głowie widok taki, że siedzę sobie na przyśmietnikowym murku z Panem Bogiem, który przypomina trochę księcia Myszkina, majtamy błogo nogami, nucąc jakieś luźne, romantyczne kawałki, co nam się tam pod język nawinie, gdy nagle on zrywa się na równe nogi i woła: - O kurczę, matko boska, to znaczy matko moja, muszę zdążyć na wpół do drugiej na otwarcie nowej Biedronki! Albo zresztą... poślę Stawrogina. Co się dziwisz? Myślałaś, że Piotra? Stawrogina. Tak nazywam swoją prawą rękę, sobowtóra, szarą eminencję. Wiesz dlaczego? Bo lubi bawić się w kucharza zaraz po deszczu, gdy pojawia się na ziemi świeże błoto i jest go na tyle dużo, żeby smażyć z niego kotlety, rzeźbić frytki, robić z kałuży kompot i zapodawać to ludziom. Przyłapałem go wprawdzie kiedyś, jak wpychał ślimakom do skorupek stare szmaty akurat wtedy, gdy wyskoczyły na chwilę z domu, ale widziałem także, jak zachował się na widok dramatycznego przykurczu pajęczych nóżek, gdy przerażony krzyżak, trafiony taką szmatą, poczuł, że nie może już uciec, że musi udać w kulkę zwinięty śmieć, nic żywego i czekać, a Stawrogin umiał go wtedy ukoić. Mam do niego słabość od tej pory. Dzieli się ze mną wszystkim, to znaczy głównie milczeniem, bo rozumiemy się bez słów. To tylko wobec ludzi mam taki stresujący lęk, że nie rozumieją, kiedy milczę. Dlatego na ogół jest niezręcznie. Jak wróci, to ci go przedstawię.
Ale nie wrócił Stawrogin - nie w tym śnie - mimo że siedzieliśmy naprawdę długo. Okazało się, że w okolicy tej otwieranej Biedronki oberwała się chmura tak obficie, że błoto pojawiło się tam w masakrycznej po prostu ilości, więc Stawrogin dwoił się i troił, lepił i lepił, rozdawał. Konkurs nawet jakiś ogłosił, kto upiecze największą błotną babę, a następnie ją skonsumuje. - Bo wiesz przecież, że wszystkim swoim stworzonkom dałem nieograniczone prawo do konsumpcji - zdążył wtrącić jeszcze Bóg Lew, zanim na dobre mnie opuścił.
*********************************************************
Czytam i mlaskam. Takie wyborne!!
OdpowiedzUsuń:))) no to cieszę się, że smacznie wyszło! Warto było preparować :D
OdpowiedzUsuń