*********************************************************
"Nie bądź taka durna", mówię sobie i nie rozstaję się z ludźmi. Rozdzieram foliową torbę i dobieram się do odpustowych miśków, wypełnionych bezowym kremem po same przylegające brzegi, mniej więcej jak ja zwątpieniem. Spożywam żwawo, odczuwając brak podobieństwa pomiędzy jednym wsadem a drugim. Jem przecież, aby żyć. Wątpię, by być, więc jestem, ale nie szamoczę się, nie poruszam, włosy tylko nawijam na palec, bo mam takie natręctwo od dzieciństwa, które mnie nie opuszcza (dzieciństwo też). Niegroźne, urocze nawet. Jeszcze jedno miałam kiedyś, dość dziwaczne, ale ono mnie opuściło: zawsze w domu stawałam w drzwiach kuchni, opierając się rękami o futrynę, i machałam energicznie jedną nogą - wyrzucałam ją mocno wprzód i w tył, a tata mówił wtedy, że huśtam diabła. I śmiał się.
*********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz