*********************************************************
Między jednym a drugim pragnieniem jestem posłuszna przepisom, odmierzając w skupieniu i respekcie szklanki przesianej mąki i ubijając białka, gdyż wiem, że to zadziała. "Witamy w piekle" - mamroczę, wstawiając do piekarnika zbełtaną według instrukcji bazę na kruchy placek. Przypomina mi się, że widziałam dzisiaj ten tekst, wysprejowany ponuro na szarej ścianie bloku, przy której tkwił żałośnie wyschnięty kikut drzewa, jak z paszczy pieca wyjęty po wydłużonym pieczeniu, co najmniej kilkugodzinnym, lub z horroru, czarny, w który wtopiły się znieruchomiałe wrony, jak zwęglone, upadłe aniołki. Gdyby mi przyszło upaść, wolałabym na plecy. Leżąc tak, czując łopatki, gapiąc się prosto w górę, mogłabym wyobrazić sobie wszystko, ale niczego sobie nie wyobrażę. Zamiast tego będę sklejać i składać nieurojone kawałki, które mi się rozprysły pod wpływem niekorzystnych podniebnych układów, rozjechanych okoliczności. Jakby co, można mnie zastać w domu.
*********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz