*********************************************************
I co, ambitna narratorko, która takiej trywialnej opcji w tej niebanalnej fabule nie brałaś pod uwagę? Nadal nie bierzesz, choć wiesz, że nie tylko ty piszesz książkę, książka też pisze ciebie. Tyle że przy tak silnych charakterach (głównych), fajnych postaciach, i przy takiej wyjątkowej historii, w której działo się przecież coś, wobec czego świat był bezradny, w pewnym sensie przestawał istnieć, taki jednak głupawy i pudelkowy zwrot akcji (co nie zmienia faktu, że bolesny), i to jeszcze w fazie prologu, był jednym, wielkim zgrzytem, totalnie nie pasował. Ctrl + Z? Tylko czy działa? Jeśli tak by się miała skończyć ta historia, żal ich obojga.
*********************************************************
czwartek, 26 maja 2011
poniedziałek, 23 maja 2011
Filozofia a garderoba - aneks
*********************************************************
"W świecie, w naturze, istnieją, rzecz jasna, zjawiska, których nie można ośmieszyć, wszakże w sztuce można wszystko ośmieszyć, każdego człowieka można ośmieszyć i zrobić z niego karykaturę."
Cytat pochodzi z Bernharda oczywiście. I jest to celne spostrzeżenie.
*********************************************************
"W świecie, w naturze, istnieją, rzecz jasna, zjawiska, których nie można ośmieszyć, wszakże w sztuce można wszystko ośmieszyć, każdego człowieka można ośmieszyć i zrobić z niego karykaturę."
Cytat pochodzi z Bernharda oczywiście. I jest to celne spostrzeżenie.
*********************************************************
niedziela, 22 maja 2011
Filozofia a garderoba...
*********************************************************
...czyli próbka tego, jak Thomas Bernhard masakruje Martina Heideggera:
Heideggera postrzegam zawsze jako filozofa siedzącego na swojej szwarcwaldzkiej ławeczce, obok żony, która, ogarnięta perwersyjnym entuzjazmem dla robienia na drutach, nieprzerwanie robi mu na drutach zimowe skarpety z wełny własnoręcznie przez nią uzyskanej z Heideggerowskich owiec, która mu wszystkie mycki dziergała szydełkiem.
Heidegger utrzymywał swój dwór i kazał się łaskawie podziwiać gawiedzi: Heidegger śpi, budzi się, wkłada kalesony, podwija podkolanówki, zdejmuje z głowy szlafmycę, trzyma szlafmycę w rękach, chodzi przed domem, chodzi za domem, idzie do domu, miesza łyżką w zupie, pochyla się, napręża, rozpręża...
i tak dalej. Jest tego trochę. Dotyka także meritum.
*********************************************************
...czyli próbka tego, jak Thomas Bernhard masakruje Martina Heideggera:
Heideggera postrzegam zawsze jako filozofa siedzącego na swojej szwarcwaldzkiej ławeczce, obok żony, która, ogarnięta perwersyjnym entuzjazmem dla robienia na drutach, nieprzerwanie robi mu na drutach zimowe skarpety z wełny własnoręcznie przez nią uzyskanej z Heideggerowskich owiec, która mu wszystkie mycki dziergała szydełkiem.
Heidegger utrzymywał swój dwór i kazał się łaskawie podziwiać gawiedzi: Heidegger śpi, budzi się, wkłada kalesony, podwija podkolanówki, zdejmuje z głowy szlafmycę, trzyma szlafmycę w rękach, chodzi przed domem, chodzi za domem, idzie do domu, miesza łyżką w zupie, pochyla się, napręża, rozpręża...
i tak dalej. Jest tego trochę. Dotyka także meritum.
*********************************************************
Anty-biesy na szybki niedzielny deser
*********************************************************
"Zwierzyła mi się ważka
O skrzydłach jak ze szkła
Że latać to jest fraszka
Gdy serce silnie gra."
No to lecę, na razie pracować.
*********************************************************
"Zwierzyła mi się ważka
O skrzydłach jak ze szkła
Że latać to jest fraszka
Gdy serce silnie gra."
No to lecę, na razie pracować.
*********************************************************
sobota, 21 maja 2011
Any questions?
*********************************************************
Gdy ogarniam biografię Miłosza (w zgrubnych punktach), falujący włos mi się jeży. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że trzeba być zwierzem gruboskórnym, dużo (dużo!) poniżej naczelnych, z mocno niedostępną sferą abstrakcji, żeby znieść coś takiego i nie tylko żyć dalej, ale żyć jeszcze i jeszcze, tak zachłannie - przekroczyć dziewięćdziesiątkę. Jakieś wojny dwie porąbane, deportacje, masowe mordy, multitotalitaryzmy, wreszcie potworna choroba żony. Fuck.
Z drugiej strony rację ma Gombro, pisząc, że nadawanie tamtemu światu demonicznej nieomal wyjątkowości to przesada.
"Rewolucje, kataklizmy - cóż znaczy ta pianka w porównaniu z fundamentalną grozą istnienia? Zapominacie, że w najbliższym szpitalu dzieją się nie mniejsze okrucieństwa. Mówicie, że giną miliony? Zapominacie, że miliony giną bez przerwy, bez chwili wytchnienia, od początku świata. Przeraża was i zdumiewa tamta groza, ponieważ wyobraźnia wasza zasnęła i zapominacie, że o piekło ocieramy się na każdym kroku."
I to Gombro - Gombro ma rację.
Że powinnam mieć inne problemy? Jak (nie)moje koleżanki z pracy? Mam to gdzieś. A kto pyta, niech spada.
*********************************************************
Gdy ogarniam biografię Miłosza (w zgrubnych punktach), falujący włos mi się jeży. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że trzeba być zwierzem gruboskórnym, dużo (dużo!) poniżej naczelnych, z mocno niedostępną sferą abstrakcji, żeby znieść coś takiego i nie tylko żyć dalej, ale żyć jeszcze i jeszcze, tak zachłannie - przekroczyć dziewięćdziesiątkę. Jakieś wojny dwie porąbane, deportacje, masowe mordy, multitotalitaryzmy, wreszcie potworna choroba żony. Fuck.
Z drugiej strony rację ma Gombro, pisząc, że nadawanie tamtemu światu demonicznej nieomal wyjątkowości to przesada.
"Rewolucje, kataklizmy - cóż znaczy ta pianka w porównaniu z fundamentalną grozą istnienia? Zapominacie, że w najbliższym szpitalu dzieją się nie mniejsze okrucieństwa. Mówicie, że giną miliony? Zapominacie, że miliony giną bez przerwy, bez chwili wytchnienia, od początku świata. Przeraża was i zdumiewa tamta groza, ponieważ wyobraźnia wasza zasnęła i zapominacie, że o piekło ocieramy się na każdym kroku."
I to Gombro - Gombro ma rację.
Że powinnam mieć inne problemy? Jak (nie)moje koleżanki z pracy? Mam to gdzieś. A kto pyta, niech spada.
*********************************************************
piątek, 20 maja 2011
Skojarzenia
*********************************************************
Zagrzmiało groźnie, kiedy szłam. Burza?
- Stach jest już około Grodziska.
To Rzecki powiedział, spojrzawszy na zegarek, kiedy rozpętała się burza, a on wracał z dworca, dokąd odprowadził Wokulskiego, uciekającego do Paryża.
Stach był około Grodziska. Stach dotarł do Paryża, z którego miał nadzieję nigdy nie wrócić.
Pozostając w tym punkcie póki co (bo nie wiemy, co będzie dalej), jesteśmy przerażeni i przejęci, mamy wypieki na twarzy i siłą woli powstrzymujemy się przed gorączkowym przewijaniem stron, choć możemy to robić tylko wstecz. Przygryzamy nerwowo usta. Nakręcamy na palec włosy.
A kiedy musimy wyjechać, my także chcielibyśmy nie wrócić nigdy, jak również wrócić na pewno. Chcielibyśmy doczytać do końca.
*********************************************************
Zagrzmiało groźnie, kiedy szłam. Burza?
- Stach jest już około Grodziska.
To Rzecki powiedział, spojrzawszy na zegarek, kiedy rozpętała się burza, a on wracał z dworca, dokąd odprowadził Wokulskiego, uciekającego do Paryża.
Stach był około Grodziska. Stach dotarł do Paryża, z którego miał nadzieję nigdy nie wrócić.
Pozostając w tym punkcie póki co (bo nie wiemy, co będzie dalej), jesteśmy przerażeni i przejęci, mamy wypieki na twarzy i siłą woli powstrzymujemy się przed gorączkowym przewijaniem stron, choć możemy to robić tylko wstecz. Przygryzamy nerwowo usta. Nakręcamy na palec włosy.
A kiedy musimy wyjechać, my także chcielibyśmy nie wrócić nigdy, jak również wrócić na pewno. Chcielibyśmy doczytać do końca.
*********************************************************
sobota, 14 maja 2011
Ptaki śpiewały, ale nie ich śpiew ją zbudził
*********************************************************
Kiedy myślę Słowackim przed snem? Gdy mój instynkt samozachowawczy uznaje, że bez wieszcza raczej nie dam rady. Wtedy podrzuca mi mój ulubiony kawałek, który przesuwa się kojąco po dolnym pasku:
Boże, ześlij na lud swój wyniszczony bojem sen cichy sen przespany z pociech jasnym zdrojem, niechaj widmo rozpaczy we śnie go nie dręczy.
Ale kiedy po raz kolejny śni mi się wielkie cmentarzysko i pukanie do drzwi których nie ma po którym wchodzi tata ostrzyżony zupełnie inaczej niż w realu wtedy cieszę się że dzwoni budzik.
*********************************************************
Kiedy myślę Słowackim przed snem? Gdy mój instynkt samozachowawczy uznaje, że bez wieszcza raczej nie dam rady. Wtedy podrzuca mi mój ulubiony kawałek, który przesuwa się kojąco po dolnym pasku:
Boże, ześlij na lud swój wyniszczony bojem sen cichy sen przespany z pociech jasnym zdrojem, niechaj widmo rozpaczy we śnie go nie dręczy.
Ale kiedy po raz kolejny śni mi się wielkie cmentarzysko i pukanie do drzwi których nie ma po którym wchodzi tata ostrzyżony zupełnie inaczej niż w realu wtedy cieszę się że dzwoni budzik.
*********************************************************
piątek, 13 maja 2011
Gdzie nie spojrzeć, wszędzie piernik (to z "Jasia i Małgosi"), czyli Milosz festival
*********************************************************
W wirze Miłoszowego karnawału A.D. 2011, najwięcej myślę o Świetlickim i jego Czesławowej "traumie", z uczuciem wszechogarniającej empatii oczywiście, uszlachetniającym przecież:
ROZMAWIANIE
(na koniec wieku)
W redakcji "Tygodnika Powszechnego" odezwał się telefon.
Trrr. Trrr.
W redakcji "Tygodnika Powszechnego" odezwał się telefon.
Zawsze mnie licho kusi w niewłaściwym momencie
i zawsze jestem w niewłaściwym miejscu.
Trrr. Trrr. Podniosłem słuchawkę. - "Tygodnik Powszechny" -
powiedziałem. W słuchawce odezwał się Czesław
Miłosz zdecydowanie głosem Czesława Miłosza.
- Tu Czesław Miłosz - powiedział. - Z kim mówię? - zapytał.
- Marcin Świetlicki - odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, głosem
Marcina Świetlickiego. - To ja poproszę z kim innym -
powiedział Czesław Miłosz.
*********************************************************
W wirze Miłoszowego karnawału A.D. 2011, najwięcej myślę o Świetlickim i jego Czesławowej "traumie", z uczuciem wszechogarniającej empatii oczywiście, uszlachetniającym przecież:
ROZMAWIANIE
(na koniec wieku)
W redakcji "Tygodnika Powszechnego" odezwał się telefon.
Trrr. Trrr.
W redakcji "Tygodnika Powszechnego" odezwał się telefon.
Zawsze mnie licho kusi w niewłaściwym momencie
i zawsze jestem w niewłaściwym miejscu.
Trrr. Trrr. Podniosłem słuchawkę. - "Tygodnik Powszechny" -
powiedziałem. W słuchawce odezwał się Czesław
Miłosz zdecydowanie głosem Czesława Miłosza.
- Tu Czesław Miłosz - powiedział. - Z kim mówię? - zapytał.
- Marcin Świetlicki - odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, głosem
Marcina Świetlickiego. - To ja poproszę z kim innym -
powiedział Czesław Miłosz.
*********************************************************
poniedziałek, 9 maja 2011
Konstatacja jawnie tendencyjna
*********************************************************
Rowerzyści przemieszczają się jak ptaki.
Kierowcy to przy nich klocki, wielościany.
Może nie?
*********************************************************
Rowerzyści przemieszczają się jak ptaki.
Kierowcy to przy nich klocki, wielościany.
Może nie?
*********************************************************
niedziela, 8 maja 2011
Dziękczynienie z wymówką (mam nadzieję, że Bursa mi wybaczy)
*********************************************************
Nie uczyniłeś mnie mchem ani niczym z fauny i flory.
Ale dlaczego uczyniłeś mnie idiotką?
*********************************************************
Nie uczyniłeś mnie mchem ani niczym z fauny i flory.
Ale dlaczego uczyniłeś mnie idiotką?
*********************************************************
Subskrybuj:
Posty (Atom)