*********************************************************
W pewnym mieście w dzień targowy takie słyszy się rozmowy:
- Jak tam w stolicy było?
- No jak, szybko i brudno. Zero życia jakiegoś normalnego. Siedzą w tych wypasionych osiedlach i tylko z domu do sklepu. I z powrotem.
- Bo to heroiniści są głównie.
Niewdzięcznicy jedni. Dewianci. No, no. Czy to ładnie wobec mateczki-natury, matematyczki z zawodu, która miliardy lat kombinowała nad optymalną matrycą, żeby cały ten zgiełk ogarnąć i nakręcić wokół własnej osi, wokół prostej auto-zasady? A ci, kurcze, do niej z dywersją, samowolką, autodestrukcją. Buntem? Raczej dziecinadą. Literami wielkimi jak woły WDRUKOWAŁA nam przecież mateczka (z kwantyfikatorem ogólnym: dla każdego żywego stworzenia): prząść powoli i higienicznie, sekwencyjnie. Przyjść na ten piękny świat, rozkosznie się przeciągnąć, rozrosnąć bujnie, zachwycić, następnie wyedukować, wspiąć po szczeblach, pożenić, rozmnożyć i zapewnić, a potem co kto lubi - najogólniej: prosto do nieba, estetycznie i konstruktywnie. Kit pradziejów, ewolucyjny omam-chytrusek. Który d z i a ł a, idzie jak czołg.
W obejrzanej przez przypadek scenie z jakiegoś filmu o wojnie: klasyka - liczna polska rodzina wywleczona przed dom, naziści z wielkimi kolbami żądają przyznania się do ukrywania Żydów, napięcie puchnie do granic wytrzymałości, wystarczy jeden niestosowny ruch i... jest - kamyczek stacza się po dachu, Niemcy dostają szału, puszczają obfitą serię, pod wpływem której padają kolejno: mąż, ojciec, dziadek, wujek, ciotka, matka, babka, dzieci i bóg wie kto jeszcze z rodziny. Afekt kończy się na młodej kobiecie - żonie, która, korzystając z chwilowego zawieszenia, rzuca się do ucieczki. Okoliczności jej sprzyjają, dopada zarośli, potem rzeki. Biegnie co tchu. Instynkt życia, majstersztyk świata. Tak zachowałoby się każde zwierzę (z wyjątkiem monogamicznych). Wszyscy, których kochała (kocha nadal), najważniejsi, zostali wybici do nogi, leżą u jej stóp i krwawią. A ona zrywa się i ucieka. Chce przetrwać za wszelką cenę. Nieważne, co będzie potem. Potem może zdechnie z rozpaczy, ale matryca działa. Żeby położyć się przy nich i umrzeć, musiałaby mieć jakiś defekt. Takich błędów mateczka nie obsługuje. Tutaj jednak była na miejscu. Mimo całej potwornej masakry, the operation completed successfully.
*********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz