niedziela, 6 czerwca 2010

Wieczne niedoczekanie daj nam

*********************************************************

Hej, ty, lepiej tam nie idź! Dlaczego? Bo możesz ugrzęznąć po łydki, a nawet po kolana. W czym? W czymś mało apetycznym - w zsypie, w malowniczym mini-wysypisku, spontanicznym, anonimowym, w górze plastikowych worów, rozbebeszonych w większości, podejrzanych, podrzuconych przez kogoś o świcie, nad którymi unoszą się teraz chmary much. Nie, nie wiem, co tam jest w środku, ale widok jest obrzydliwy. Cała droga jest nimi zawalona. Gdzie? Tamtędy? Chyba też lepiej nie, tam ma teraz akurat seans lokalny święty Franio. Kto to? Taki tutejszy świrek, żulik jaśnie lewitujący, w uniesieniu całkiem dosłownym, jak najbardziej fizycznym, nad ziemią. Jak to? No, performens ma taki, że staje sobie bez ruchu w środku parkowego rondka, obwieszony różnymi betami, jak wystawna, magistracka choinka na wigilię, pękaty, krzyżuje ręce na wypchanej tekturami klacie, przymyka oczy, wtedy powoli zaczynają nadlatywać gołębie, obsiadają go hermetycznie, masz wrażenie, że wielowarstwowo. Czy się czymś smaruje? Nie sądzę, raczej działa bez konserwantów. Na ptaki-wabiącą-chemię żal by mu było kasy. Potem wykonuje Franio słaby ruch którąś ręką i gołębie zaczynają trzepotać skrzydłami, nie odrywając się od jego łachów. Wygląda, jakby unosił się parę centymetrów nad ziemią. Czad? No czad. Magiczny realizm. Jeszcze info - jak pójdziesz po skosie, spotkasz długiego chudzielca ze starannie zaczesaną łysiną i trzema psami: dwa duże, prawie rasowe, jeden mały, prawie kundelek. Chudy ściągnie cię na pewno wzrokiem i jeśli zobaczy przyzwolenie w twoich oczach, wda się z tobą w sympatyczną gadkę. Usłyszysz, jak walczył o pozostałe psy ze stada, dwa, otrute przez zwyrodnialców-sąsiadów, którzy myśleli, że ujdzie im to bezkarnie, ale niedoczekanie, panie, niedoczekanie!, dowiesz się, jak wielkie z nich były pieszczochy - świętej pamięci - i obejrzysz ich profesjonalne fotki zrobione przez zawodowca, który czesze aktualnie nagrody na międzynarodowych festiwalach. Jeśli powiesz, że musisz się zbierać, odprowadzi cię wybaczający uśmiech (skoro musisz...).
Co jeszcze możesz zrobić? Jeszcze wszystko. Oczywiście pod małym warunkiem - że szczęśliwie przyjdzie ci to do głowy. Nie, nie zdziwię się wcale, jeśli zaczniesz recytować Keatsa:
Bright Star, Would I were Steadfast as Thou Art
Będę wiedzieć, że też jesteś po super kinie. Zgadzam się, że Jane Campion zrobiła świetny film.

*********************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz