niedziela, 9 maja 2010

Karuzela z wyjątkami

*********************************************************

Czad ma do siebie to, że dla naszych zmysłów go nie ma. Nie drapie w gardle i nie szczypie w oczy. Nie ma smaku ani koloru, zapachu i konsystencji. Dlatego zaczadzony mózg bardzo trudno odróżnić od zdrowego. Do momentu wybuchu oczywiście (czad ma mocno wybuchowy charakter), którego siła rażenia jest zawsze ścisłą pochodną poziomu jego stężenia. Może objąć nawet kontynent, jeśli tych zaczadzonych mózgów są na przykład całe szwadrony (wolno kojarzyć/mylić ze "szwadronami śmierci"). Chodzi o to, żeby niezaczadzona szczęśliwie reszta ludzkości zdążyła przynajmniej osłupieć, zdziwić się, wpić paznokcie, zanim ta fala czadu na dobre gdzieś opadnie (do następnego razu). Ale może też chodzić o coś więcej, dużo więcej. Jak Ilse i Femke van Velzen, dokumentalistkom (i siostrom), deklarującym, że mają bardzo ambitne przesłanki, które popychają je do podejmowania określonych filmowych tematów. "Chcemy wpływać na świat" (jak to brzmi! tak prosto, że aż naiwnie). Najwyraźniej zgadzają się z poetą: lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach. Co oznacza, że nie robią "filmów dla samych filmów". Robią je po to, żeby własnymi palcami dotykać losów świata. Chcą zdążyć przed panem bogiem. Na tegoroczny Planet Doc Review przyjechały z "Gwałtem na wojnie" - dokumentem nakręconym w Kongu, osadzonym w kontekście tamtejszej wojny domowej, bestialskiej i krwawej, ale opowiadającym o dziwnym pojednaniu, o wypracowanym przełomie w relacjach pomiędzy odtrutymi, zresocjalizowanymi oprawcami a ich sponiewieranymi, okaleczonymi ofiarami. Ryzykownie to brzmi, ale naprawdę chętnie im uwierzę.

A tymczasem pewien znajomy programista na pytanie innego programisty o to, co w gruncie rzeczy robi napisany przez niego program, odpowiedział zwięźle: - Nic nie robi, chodzi w pętli generalnie przez cały czas. Wyszła mu przy okazji jedna z trafniejszych metafor naszej egzystencjalnej kondycji. Wieczność to nie jest "naprzód, naprzód", lecz "karuzela, karuzela".
Na szczęście kolega dodał: - Chociaż... raz przyłapałem go, jak....
I od razu w powietrzu pojawiło się więcej tlenu. Jak zwykle - nadzieja w wyjątkach.

*********************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz