niedziela, 25 czerwca 2017

Autor mógł się pomylić

**********************************************************

Gdy zaczynam czytać Płatonowa, wtedy czuję się tak mniej więcej, jakby na klatce piersiowej usiadło mi ptaszysko, a nawet żar-ptaszysko. I ptak właśnie, a nie inne zwierzę, ponieważ jest on zarazem ciężki poprzez swe fizyczne gabaryty oraz lekki przez potencjał skrzydeł, zdolność lotu, poprzez umiejętność uniesienia się w każdej chwili. Ptak się zrywa – to jak kamień z serca, euforia, ale nie z powodu szczęścia albo optymizmu, tylko za przyczyną niesamowitej celności, zdań, które trafiają w punkt bezwzględnie i którymi Dół Płatonowa jest usiany. Ptak wpija mocno pazury przy tych swoich manewrach startu/stopu. No i jest on oczywiście metaforą. 

Jasne, że jest to sprawa w każdym przypadku i zawsze osobista. A jednak istnieją literackie kanony, ustanowione przez znawców, którym należy wierzyć, co nie znaczy, że nie mówić: sprawdzam. Chodzi o rekomendację: warto sięgnąć i poświęcić czas. O ten moment, kiedy się stykamy z czymś, O CZYM naczytaliśmy się już wcześniej, że takie to i owakie, pomijając już zjawisko, które mnie fascynuje – recenzowania w taki sposób, że wszystko jest przeprute do pięćsetnego co najmniej miejsca po przecinku, a potem siadasz człowieku do gołego, bazowego tekstu i… 

Mann, Kafka, Dostojewski i tak dalej, także Bernhard, a ostatnio Wallace, no i wreszcie Andriej Płatonow. Giganci opisani jako giganci, których dorobek własny przerasta bez litości to, co się o nim pisze, nie dorastając podmiotowi nawet do pięt. 

Więc o Dole też ciężko pisać. Szkoda pary, najlepiej się streścić, używając tytułu filmu Elema Klimowa: Idź i patrz. Po prostu przejdź przez ten tekst, a wtedy sam zobaczysz, jak wygląda u Płatonowa apokalipsa. Że ma także taki wymiar: 
Było gorąco, wiał dzienny wiatr, a gdzieś we wsi darły się koguty – wszystko pochłonięte było pokornym istnieniem, tylko Woszczew wyodrębnił się i milczał. 
Andriej Płatonow, Dół, Wyd. Czarne, 2017, tłum. Adam Pomorski
Tryb, w jakim pisze Płatonow, jest trybem zmrażającym (jak się robi zimno, to są dreszcze). Dlatego dodaje: „Autor mógł się pomylić” w swoim dopisku do Dołu, zdając sobie sprawę, jaki dał obraz świata. Owszem, mógł, tylko co w takim razie począć z dojmującym wrażeniem, że pokazał jasno całą prawdę?


**********************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz