Babcia zadaje mi czasem zaskakujące pytania, jak ostatnio: czy umiem modlić się na różańcu? No nie sądzę, niespecjalnie raczej, nie pamiętam, a dlaczego babcia pyta? Bo szukałam wsuwki, babcia na to, i znalazłam przy okazji w filiżance ten różaniec, taki, co mamusia moja jeszcze na nim modliła się, pokazuje mi masywny sznur z ciemnobrązowymi koralikami.
Babcia ma taki zwyczaj, że wrzuca różne detale typu spinki, zapinki, guziki, koraliki, gwoździki itp. do filiżanek stojących w funkcji dekoracyjnej za szybą starej witrynki, a potem przegrzebuje te swoje skarby w razie nagłej i nietypowej potrzeby, często zresztą ratując sytuację, długo by o tym mówić.
A pamiętasz w co byłaś ubrana, jak wracaliście w czterdziestym piątym do rodzinnego domu, z którego została de facto jedna ściana? Miałaś buty? Odwdzięczam się tym razem pytaniem za pytanie, ale babcia zbywa mnie jak zwykle UNRRĄ i ogólnikami, nie chce mówić.
Pokazuję palcem makabryczne powojenne zdjęcie Korsykanki z ogoloną głową, nagiej, zapłakanej, poniżanej rytualnie przez sąsiadów, karzących ją w ten sposób za zadawanie się z niemieckimi żołnierzami, „odzyskujących jej ciało dla Francji”.
„Z dużym zadowoleniem przyglądano się grupie ogolonych kobiet, mających tabliczki na szyjach, które gołymi rękami napełniały w pośpiechu kubły końskim łajnem. Kiedy kubeł był pełny, przewracano go kopniakiem i cały proces zaczynał się od początku. Było jasne, że miejscowe kobiety nadal odgrywają się na dziewczynach, które się oddawały niemieckim żołnierzom.”
W dziesiątkach miasteczek kobiety były zmuszone przechodzić tę ciężką próbę częściowo albo kompletnie nagie.
(cyt. za Dziki kontynent. Europa po II wojnie światowej, Keith Lowe)
I żebyśmy nie zapomniały kupić truskawek, babcia szarpie mnie lekko za rękaw, trzeba się najeść póki są, słyszysz? Słyszę, i zamykam książkę, nie denerwuj się, nie zapomnimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz