Kto? Gdzie? Kiedy? a także: Co robił?
Nie, nie ja. Nie tutaj. Nie teraz. Nic. Nic jednoznacznego. No niestety.
Kto? Gdzie? Kiedy? a także: Co robił?
Ja tym razem. Tutaj. Teraz też. Doświadczam namacalnie, że nie mogę zatrzymać procesu namnażania, produkowania myśli, choćbym chciała. Że myślenie jest automatyzmem. Konstytuuje istnienie. To porażka. Myślę, myśląc, że: nie, nie chcę myśleć! Wściekam się po raz setny. I kaleczę bestialsko myśli-rojenia. Własne. Drogocenne. My precious. Myśląc, udaję się jak zwykle do mini-warzywniaka pana Zająca. W warzywniaku pana Zająca jest zawsze kolejka, dziwnym trafem, i to jest fascynujące. Z kim ma konszachty pan Zając, że jakimś cudem potrafi na powierzchni tak mikroskopijnej ogarnąć swymi ściankami aż tylu trójwymiarowych dorosłych? Czekających w ciszy i pokorze, w jakimś podniosłym skupieniu oraz celebrze na dotarcie do ołtarza z wagą, gdzie króluje cierpiętnicze nieco oblicze pana Zająca. Sam pan Zając jest mimem totalnym. Krząta się precyzyjnie, choć powłóczyście raczej. Nieenergicznie bynajmniej. To by było jednak niestosowne. I to wszystko w absolutnej ciszy. Gdy niefortunnie upuszczam sześć jajek na podłogę, pan Zając sięga w milczeniu po następną papierową torbę. Pakuje nowe sześć, bez cienia demonstracji, bez westchnienia choćby najlżejszego. Automatycznie wymyślam (jestem=myślę) tytuł dla tej topowej pantomimy pana Zająca: Melancholia, uświadamiając sobie przy tym, że w zasadzie tak samo mogłyby się nazywać wszystkie jego poprzednie performance, wystarczyłoby dla odróżnienia dodać numer (M2, M3, M4...). Jakie myśli, ale także ile, produkuje ciężki melancholik?
melancholia
*****************************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz