*********************************************************
Od wczoraj wiem już wszystko na temat tego jutra, które zaczęło się dzisiaj, teraz właśnie. Jego pochmurny profil nakreślono mi jeszcze przed nocą wczorajszą, ciemną, z przekonaniem i z całą pewnością, kategorycznie. Główny prognosta kraju wypowiedział się niewzruszenie, opisując niemalowniczo, jak ponury i niebezpieczny będzie ten czwartek, a ten piątek będzie pochmurny jeszcze bardziej. I że wychodząc rano, powinnam o tym pamiętać, i nie śmiać się, jak głupi do śniadaniowego sera, i nie dziwić, jak sierotka wyjęta z innej bajki. Rzeczywistość została przewidziana i zapowiedziana, dzięki czemu wszystko można jakoś zorganizować. Słyszysz? Przymierzyć się do życia bez słońca. Co z tego, kiedy i tak mam nadzieję, że poszuka moje słonko jakiejś zaczepki. A ja zdążę na czas wysupłać ręce z kieszeni i mu pomachać nieśmiało, albo śmiało. Będę to wiedzieć, ale nie wcześniej nim skończy się dzień.
*********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz