środa, 20 kwietnia 2011

Wbrew pozorom

*********************************************************

- Co to?
- Bobry płaczą. Może zawadziłem o ich tamę.

Śmieszne, że zapamiętałam ten dialog.

Płaczące bobry? No właśnie. Ale nie tylko, bo jeszcze: misterne psie figurki w pozie siadu, tuż przed sklepami, scykane troszkę, zajawione - są całe czekaniem, wielką tęsknotą sercową za znajomą postacią swego proszę pana lub proszę pani. A jeszcze także: wysmakowane demonstracje kociej "odwagi" - jak jest przyjaźnie, nie ma żadnych podejrzanych odgłosów, kotek wyniośle daje znać otoczeniu: jestem odważnym kotkiem, widzisz to chyba, prawda? więc nawet gdyby lew jaki z nagła się trafił, wyłonił, cały ryczący i wielki, absorbujący totalnie (tj. wiążący chemicznie) bardzo dużo przestrzeni wokół, to ho ho! i ho ho! ho! ho! bądź pewna, że się nie wystraszę, wręcz przeciwnie ucieszę się bardzo, że będę mogła przymierzyć się do tak zacnego, interesującego kontaktu. Miau. Oczywiście wystarczy, że z zaawansowanej oddali dobiegnie jakiś odgłosik, ledwo słyszalny, ale obcy, po kotku nie ma nawet śladu, możesz się rozglądać do upojenia - tkwi zaszyty w bezpiecznym kąciku i udaje zakurzony posążek. Oczywiście, gdy "zagrożenie" minie, wyłoni się po pewnym czasie z dokładnie takim samym ogonem podniesionym wyniośle w górę. Skąd to znam?
Ale kiedy pod wpływem strachu kotka wchodzi w tryb niemożliwe, odpowiadam jej twardo takmożliwe. I widzę, że na to właśnie czekała, cykor jeden.

*********************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz