czwartek, 28 kwietnia 2011

Oni

*********************************************************

Moje pisanie jest na nic. Ale gdyby byli bohaterami powieści, gdyby ich los był w moich rękach, respektując kategorię mimesis, nie olewając jej wcale, obdarzyłabym ich niezłomnością i odwagą. Byliby gadułami i by się przekrzykiwali, kto jest mądrzejszy w różnych dziwnych i abstrakcyjnych kwestiach. Jedno byłoby wysokie i jasne, drugie niższe i raczej ciemne, choć blade. Jedno podeszłoby do drugiego i powiedziało z uśmiechem: Hej, to ja, no to jestem. Tak by się to zaczęło.

A w przypadku jakichś durnych rozjazdów, wołałabym ze swojej narratorki: hej, wracać mi tam na stronę piątą pierwszego rozdziału, nie pałętać się, do cholery, nie rozłazić!

*********************************************************

środa, 20 kwietnia 2011

Wbrew pozorom

*********************************************************

- Co to?
- Bobry płaczą. Może zawadziłem o ich tamę.

Śmieszne, że zapamiętałam ten dialog.

Płaczące bobry? No właśnie. Ale nie tylko, bo jeszcze: misterne psie figurki w pozie siadu, tuż przed sklepami, scykane troszkę, zajawione - są całe czekaniem, wielką tęsknotą sercową za znajomą postacią swego proszę pana lub proszę pani. A jeszcze także: wysmakowane demonstracje kociej "odwagi" - jak jest przyjaźnie, nie ma żadnych podejrzanych odgłosów, kotek wyniośle daje znać otoczeniu: jestem odważnym kotkiem, widzisz to chyba, prawda? więc nawet gdyby lew jaki z nagła się trafił, wyłonił, cały ryczący i wielki, absorbujący totalnie (tj. wiążący chemicznie) bardzo dużo przestrzeni wokół, to ho ho! i ho ho! ho! ho! bądź pewna, że się nie wystraszę, wręcz przeciwnie ucieszę się bardzo, że będę mogła przymierzyć się do tak zacnego, interesującego kontaktu. Miau. Oczywiście wystarczy, że z zaawansowanej oddali dobiegnie jakiś odgłosik, ledwo słyszalny, ale obcy, po kotku nie ma nawet śladu, możesz się rozglądać do upojenia - tkwi zaszyty w bezpiecznym kąciku i udaje zakurzony posążek. Oczywiście, gdy "zagrożenie" minie, wyłoni się po pewnym czasie z dokładnie takim samym ogonem podniesionym wyniośle w górę. Skąd to znam?
Ale kiedy pod wpływem strachu kotka wchodzi w tryb niemożliwe, odpowiadam jej twardo takmożliwe. I widzę, że na to właśnie czekała, cykor jeden.

*********************************************************

wtorek, 19 kwietnia 2011

Ciemność wymaga wy-jaśnienia

*********************************************************

Z naukowego (bez żartów) punktu widzenia, nocna czerń nieba, umożliwiająca świecenie gwiazdom, jest w gruncie rzeczy jasnością, jest tak naprawdę światłem, które mknie sobie żwawo w naszą stronę, ale nie może do nas dotrzeć, ponieważ wszechświat znajduje się w ciągłym ruchu. Sęk w tym, że rozświetlone galaktyki oddalają się od nas z prędkością dużo większą niż prędkość światła. Żeby zatem wy-jaśnić ciemność, trzeba czujnie wyczaić w niej światło, które usiłuje się do nas przebić. Astrofizyka prowadzi do poezji.

*********************************************************

niedziela, 17 kwietnia 2011

"Idź i patrz" poszłam i zobaczyłam

*********************************************************

Trzeba być nieogarnionym idiotą lub obłąkańcem po prostu, żeby po obejrzeniu "Idź i patrz" Klimowa nie dojść do wniosku, że gość zrobił film perfekcyjny o czymś, co zostało zrobione bardzo źle. O świecie. Że z wielkim, niesamowitym staraniem wypreparował doskonały obraz czegoś, co jest kalekim wytworem beztroskiego, niepojętego pośpiechu, sześciodniowego boskiego maratonu (mowa o akcie stworzenia oczywiście, świata). I że to staranie Klimowa trwało znacznie dłużej niż sześć dni. Co widać. Horrendalna dawka prawdy - o świecie, z natury monstrualnym, o którym w chwilach szczerości trudno myśleć inaczej, niż jak o płodzie potwora-amatora, świra przy tym, który ścigał się chyba z samym sobą przy stwarzaniu, w związku z czym był skazany na słabą jakość. Jeszcze bardziej dobijające jest wrażenie bezmiaru jego potencjału.

"Jest pan na Ziemi, nie ma na to rady." To z Becketta, całkiem na miejscu.

A rzecz dzieje się na Białorusi, 1943. Ale kino...

*********************************************************

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Zresztą chłodno już

*********************************************************

I nocny ptak furkocze
Tuż przed twoimi oczyma.

Uczucie zimna połączone z drżeniem mięśni, pojawiające się w chorobie lub wskutek nerwowej reakcji na coś. To definicja dreszczu, który dopada mnie niezmiennie z powodu tych dwóch wersów. Dlaczego?

Ale milczenie "kosmosu" odbieram jako zły znak.

*********************************************************