Stary chwali się Klatą póki może, a i tak tylko mały ułamek ludności miejscowej i przyjezdnej zdoła dostać się na to jego słynne już funeralne i znakomite Wesele. Szkoda. W ogóle szkoda. Jaki proces myślowy stoi za decyzjami z gruntu destruktywnymi, jawnie małostkowymi, a także nieodpowiedzialnymi w sytuacji, gdy dotyczą obywatelskich dóbr dość szeroko pojętych, społeczności zorganizowanej w państwo?
Który raz w tym roku mówię: szkoda?
Życie jest taką sztuką, gdzie wszyscy bohaterowie prędzej czy później giną (to się chyba tragedia nazywa) i są takie momenty, kiedy trzeba się z taką wiedzą poboksować, więc chcę i życzę sobie, żeby istniały miejsca, gdzie zamiast mdłego chłamu i skretyniałego pokrzepienia dostanę jakąś pełnowartościową pożywkę dla swoich zwojów mózgowych, gdy zechcę ich użyć w celu trochę bardziej wyrafinowanym niż proste ogłuszenie się.
A póki co po drodze trafia mi się, chcąc nie chcąc, skromna produkcja uliczna: w przychodnikowych krzakach ptaki się wydzierają tak bezczelnie i tak nietaktycznie, że sama mam ochotę zajrzeć, co się tam dzieje, ileż to dziobków rozdartych sterczy tam potencjalnie z gniazdka wystawionego na całe zło tego świata. Mają szczęście, że nie jestem kotem.
I z mijanego okna słyszę jeszcze kawałek czyjejś mowy na jakąś okropną prawdopodobnie okoliczność: „…po to, żeby się to nigdy więcej nikomu nie wydarzyło”. Ależ wydarzy się, wydarzy się na pewno.
a to gołąb pojedynczy i na betonie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz