Jeśli chodzi o motyw jastrzębia przybitego gwoździami do drzewa w opowiadaniu Prusa pt. Ze wspomnień cyklisty, to ma on taki kontekst, że jest to zemsta ludowa, ponura i prymitywna, za to, że jastrząb polował na kurczęta i kury we wsi, więc poszkodowani chłopi wreszcie go schwytali i postanowili ukarać:
— Jego syny i wnuki do dziesiątego pokolenia będą pamiętali karę i żaden psubrat już tu nie przyleci — dorzucił chłop z kamieniem w ręku. Miał on twarz surową i głupią.— To nic nie pomoże!… — odezwał się podróżny z łagodną fizjognomją. — Prusak nigdyby tego nie zrobił. On strzela do drapieżników, ale najpierwej buduje dla drobiu wielkie kojce z drucianych siatek, gdzie kura może sobie chodzić ile chce, a jastrząb do niej się nie dostanie. (...)— Ciemnota!… — odparł wędrowny. — Takiemu się zdaje, że taniej przykuć jastrzębia, aniżeli zbudować kurom należyty kojec… Ale co prawda, nie każdy gospodarz miałby u nas pieniądze na siatkę… U Prusaków co innego… Tam i rzeczy tanie i pieniądze mają…B. Prus, Ze wspomnień cyklisty w: Pisma, tom XXIV, Gebethner i Wolff, W-wa, 1935
Bo taki jest porządek: drapieżniki polują, żeby nie umrzeć z głodu, a jak ktoś trzyma kury, to trzeba o nie zadbać i właściwie je zabezpieczyć.
Ale po co ta lekcja? Jest XXI wiek i dużo więcej wiemy, prawie wszystko, także na temat tego, co mamy jeszcze do stracenia, jak niewiele tego zostało. Że przyszedł czas na wejście level wyżej, na spojrzenie poza czubek własnego, człowieczego nosa, żałośnie słabiutkiego w porównaniu ze zwierzęcym. Że śmierć każdego bytu umniejsza nas, albowiem jesteśmy zespoleni z całą przyrodą.
Gdy przeczytałam parę lat temu Prowadź swój pług przez kości umarłych Olgi Tokarczuk, miałam ochotę podarować tę książkę komu się da. Bardzo chciałam się nią podzielić ze wszystkimi. Miałam większą wiarę w jej moc niż w moc filmu Agnieszki Holland, zrobionego na jej podstawie właśnie teraz, filmu Pokot, ale też bym chciała, żeby go powszechnie obejrzano.
Ten film staje w obronie ofiar, a to duża odpowiedzialność, żeby tym ofiarom nie zaszkodzić. Paradoksalnie.
Niedawno obiegła media poruszająca historia pod atrakcyjnym hasłem: pies uratował życie innemu psu. I to był piękny aspekt tej historii, która miała jednak także wątek makabryczny, potworny, niestety: uratowany piesek dogorywał na śmietniku, gdyż został skatowany przez jakiegoś człowieka przy pomocy młotka lub innego tego typu narzędzia, był jedną wielką raną. Ten człowiek jest aktualnie poszukiwany, żeby można było go ukarać, a pies został otoczony troskliwą opieką (mam nadzieję, że jest tak nadal). Będę szczera: patrząc na tego pieska, na biedaka z krwawą miazgą zamiast czaszki, miałam wielką ochotę walnąć na odlew młotkiem sadystę, który to zrobił, zmasakrować mu te same miejsca, też zmiażdżyć mu oczodoły. Eksterminować go z tej planety. Wymierzyć sprawiedliwość. Obudził się we mnie Gniew.
Tak właśnie działa film Pokot Agnieszki Holland. Tak został zrobiony, jak została pomyślana książka. Budzi gniew. Zestawia w taki sposób ludzi i obrazy/krajobrazy, żeby odbiorca-człowiek miał ochotę się zerwać i haratnąć przewijające się tam kreatury (prezesa, Wnętrzaka, księdza Szelesta).
Główna postać, Duszejko (bez "Janina" na życzenie samej bohaterki), jest ofiarą (myśliwi zabijają jej psy, które też są ofiarami) i solidaryzuje się z ofiarami, ze słabszymi, a więc ze zwierzętami, zabijanymi beztrosko w toku myśliwskich ekscesów, a także z kobietami, które są ofiarami mentalności myśliwych, bo same polowania to jest tylko pochodna sedna sprawy. Gdyż myśliwi to są ludzie źli: mają w pogardzie zwierzęta, nie może być inaczej, skoro mają w pogardzie także ludzi słabszych (w tym zwłaszcza kobiety, co nie przeszkadza im tworzyć z nimi uświęconych „rodzinnych” stadeł), robią pokątne biznesy, obrzydliwe, interesuje ich kasa i władza, są prymitywni, nieatrakcyjni pod żadnym względem. To smoliście czarne charaktery, ale jacy wiarygodni! Tacy ludzie po prostu istnieją, a przekonanie o tym, jaki stanowią procent społeczeństwa, to jest tylko kwestia stężenia idealizmu w organizmie.
Więc widzę premedytację w nagromadzeniu ohydy po stronie kłusownictwa i myślistwa, które owszem, miało kiedyś coś wspólnego ze słowem myślenie, ale wieki temu, jakieś sześćset lat, gdy polowanie rzeczywiście wymagało sprytu i było warunkiem przetrwania. Jest to kumulacja obliczona na konkretny efekt.
Duszejko próbuje pouczeń, legalnych interwencji i perswazji, ale kiedy widzi, że nie ma innego wyjścia, chwyta się „tygrysów Gniewu”. Skoro istnieje tylko piekło, a nieba nie było nawet wtedy, gdy żyły Dziewczynki, suczki Duszejko, choć ich bestialskie zabicie w trakcie polowania zniszczyło nawet tę namiastkę, którą sobie wygenerowała własnym nakładem wiary i energii, respektujmy piekielne prawo.
Znamienne i uwiarygadniające: Matoga biegnie wysadzać kasę chorych, kiedy ta poskąpi środków na ratowanie jego ciężko chorej żony. Duszejko bierze sprawy w swoje ręce, gdy myśliwi zabijają jej psy. Ale są to krople, które tylko przepełniają czarę, bo jednak chodzi też o całokształt. A co by było gdyby? Gdyby ludzie, na przykład, nie wyczytali w Biblii: Czyńcie sobie ziemię poddaną? To pokazuje zakończenie.
Kiedy Duszejko idzie z pijanym prezesem w las po balu przebierańców, podając mu uprzednio flaszkę zabójczych feromonów, i mówi: "Pomogę ci", jakoś dziwnie wierzę, że to naprawdę jest pomoc - w godnym zamknięciu jego nędznego, pełnego wrzasku, okrucieństwa i barbarzyństwa życia, i rozpoczęciu czegoś nowego (czy faktycznie i gdzie to już mniejsza).
A jeśli uważamy, że nikt, Duszejko także, nie ma prawa zabijać w imię dobra, to odbierzmy to prawo również myśliwym. Skoro ksiądz Szelest ma prawo straszyć karą i gniewem boskim, jednocześnie cynicznie zabijając, nie szanując tego, co Bóg stworzył, to także Duszejko może w swej uczciwości straszyć zemstą i gniewem Przyrody i ratować ją desperacko, eliminując jej wrogów i morderców. Bądźmy przynajmniej konsekwentni.
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz