Jeśli chodzi o filmy Agnieszki Holland, to Kobieta samotna tak i Gorączka, to są filmy wybitne moim zdaniem. Aktorów prowincjonalnych nie widziałam. Całkowite zaćmienie pachnie fałszem plus niezbyt udaną rolą Leonardo Di Caprio, nie wierzę temu filmowi. Świetny jest Plac Waszyngtona, rasowa fabuła (na podstawie powieści Henry’ego Jamesa), mistrzowsko zagrana. Tajemniczy ogród wyobrażałam sobie zupełnie inaczej. A W ciemności nie podziałał na mnie, w ogóle mnie nie ruszył ani film, ani rola Roberta Więckiewicza. Do Janosika nie przymierzałam się nawet, szkoda mi było czasu, nie wiem, na co się kto w tym filmie mógł napalać. Tyle. Reszty nie widziałam. A do tego szybkiego przeglądu sprowokował mnie Krzysztof Varga, gdy tak sobie ogólnie przeglądając Duży Format, natknęłam się znienacka na jego głos (raczej pogłos) w sprawie Pokotu jeszcze.
No więc Pokot jeszcze raz. Bo przykro mi się zrobiło i wezbrała we mnie ochota, by zawołać: Nie uczmy może Holland filmy robić! Holland jest fachurą i sądzę, że świadomie zrobiła taki film, jaki chciała. Dosyć oczywisty i pełen jawnych gestów, w którym widać wszystko jak na dłoni, choć tekst Krzysztofa Vargi świadczy wyraźnie o tym, że nie wszystko, że ta oczywistość nie jest wcale taka dostateczna. Ktoś tu nabrał się jednak na łopatę.
W filmie toczy się bój bazowy, czarno-biały, jak w moralitetach, pomiędzy dobrem a złem, dlatego wszystko jest tam oznaczone, żeby nie było wątpliwości. I Duszejko także - jako ta dobra, która jednak nie wytrzymuje presji i fiksuje pod naporem rzeczywistości.
Wątpliwości zresztą są i tak, ponieważ bohaterka mści się na wybranych ludziach całkowicie nie po katolicku, stawiając znak równości między śmierciami zwierząt i myśliwych. Oko za oko, ząb za ząb, tyle że, precyzując, oko psa za oko człowieka, ząb dzika za ludzki ząb i tak dalej. Śmierć za śmierć. Zabijasz sobie zajączki? Uważaj, bo i ty możesz zostać zabity (przez zajączki, tj. z powodu zajączków).
A jednak nikt nie każe nam utożsamiać się z morderczynią. Właśnie dlatego autorki scenariusza zrobiły z Duszejko lekką wariatkę: nie po to, żeby zasugerować, że tylko wariatki mogą zbawić świat, lecz żeby pokazać, że trzeba popaść w obłęd, by posunąć się do zabijania. Że trzeba jednak sfiksować (ze współczucia, rozpaczy, desperacji), żeby pchać się w rolę Pana Boga. Ten film jest ostrzeżeniem, a nie zachętą do zbrodni. Żebyśmy uważali, bo nasza monstrualność może doprowadzić do obłędu co bardziej wrażliwe jednostki. Przemoc rodzi przemoc – to właśnie pokazuje ten film. Bo jakkolwiek Matoga, Dobra Nowina i Dyzio są przerażeni tym, co zrobiła Duszejko, to jednak postanawiają jej pomóc. Wiedzą, że racja jest po jej stronie, choć nie uznają jej metod dowodzenia tej racji.
A dlaczego Wnętrzak, Szelest i prezes nie dostają szansy na zmianę? Ponieważ nie rokują, a koncepcja jest taka, że zostają zawczasu wyeliminowani.
Ten film jest jak papierek lakmusowy. Odrzuca cię Duszejko? Budzi w tobie obawę i opór? Kto się cyka, powinien czym prędzej rozejrzeć się dookoła i zacząć robić coś w celu niedoprowadzenia do takiej sytuacji, że armia Duszejek nie będzie miała wyjścia i zacznie mordować ociężałych, z lekka zidiociałych (od nadmiaru kaszanki w zwojach) łowców i mięsożerców. Może takiej wizji autor recenzji się przestraszył.
_________________________________________________________________________________
PS 1 Jestem spokojna, że Holland nie podziękuje wylewnie Szyszce za to, że „bezwiednie zatrudnił się w dziale promocji tego filmu i nie ustaje w wysiłkach, aby dzieło rozpropagować w całej Polsce”, bo drzewa są jednak ważniejsze niż kariera filmu, więc lepiej, żeby Szyszki w ogóle nie było w tej historii.
PS 2 W ostatnim akapicie sam Varga wysuwa tezę, że Polacy (a to w końcu ludzie!), nadają się tylko do odstrzału jako niereformowalne szkodniki.
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz