„Pomyślałem sobie, że żaden biograf nie napisze dobrze mojej biografii, ponieważ w moim zwyczajnym szarym życiu – bez wielkich zdarzeń – nie weźmie pod uwagę intensywności moich przeżyć, która to intensywność nadaje barwę nawet najpospolitszym przebiegom.”Jarosław Iwaszkiewicz, Dzienniki
Wziąwszy pod uwagę, że pisze to człowiek, który przeżył dwie wojny światowe oraz wiele indywidualnych śmierci osób bliskich, najbliższych, kochanych, także psów, jak również innych dramatycznych zdarzeń, możemy sobie powiedzieć, że wiemy, o czym tu mowa. W pewnym sensie, do pewnego stopnia, coś takiego może powiedzieć o sobie każdy z nas. Co innego perspektywa osób trzecich. To jest intymna sprawa ta intensywność przeżyć, więc nie jest tak, że każdy może pisać o każdym. To znaczy może i może, ale na pewno efekty wizyt słonia lub dzika albo nawet człowieka, ale nieodpowiedniego, w takim składzie porcelany, jakim jest czyjeś życie, mnie naprawdę nie interesują.
Więc nie czytam biografii. Nie chce mi się, szkoda mi czasu. Interesują mnie raczej przetwory (albo wytwory) ludzkich mózgów, ludzkiej wyobraźni. I ciekawi mnie Iwaszkiewicz. Jak podjąć próbę pisania o kimś, kto myślał o sobie w taki sposób? Kto pozostawił Dzienniki, tony listów, potężny dorobek?
No więc nie czytam biografii, a jednak do Stawiska chętnie weszłam. Wirtualnie, póki co. Poszłam do tego składu wielkich i małych Rzeczy w ciemno za autorką nie-biografii Anną Król, nie oczekując już wiele, bo autentycznym przeżyciem, prawdziwym zanurzeniem w głąb, w dyskretne oraz czułe obcowanie z przedmiotami, wypełniającymi kiedyś świat pisarza, a przez to z człowiekiem, okazało się dla mnie czytanie napisanej przez nią książki pt. Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie. Porcelana ocalała, zadziałała, zaskoczyła w nowym świetle.
1979Wczoraj audiencja u E.G. trwała całe trzy kwadranse. Ale tak samo jak w kwadransowej audiencji u papieża uderzył mnie fakt, jak bardzo zwyczajni są ludzie, którym Bóg „powierzył honor Polaków”.*
Może warto przypomnieć ten cytat w sytuacji, gdy odpalam telewizję i widzę taką scenę: oto jakiś dziennikarz cwałuje z mikrofonem rączo wokół idącego chodnikiem prezesa Rzeplińskiego, zarzucając go tysiącem pytań absurdalnych, obskakuje go i naskakuje, niczym tancerz mecenasa Kraykowskiego u Gombrowicza. Myślałam, że to kabaret, a to były akurat Wiadomości.
Tym bardziej zachwyca świetna, subtelna robota Anny Król.
______________________________________________________________________________
Jarosław Iwaszkiewicz, Dzienniki, cyt. za: Anna Król, Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie, Wilk&Król Oficyna Wydawnicza, Warszawa 2015
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz