wtorek, 16 lutego 2016

Dla Pat*

**********************************************************

— Onegdaj puszczałeś się pan balonem captif – mówił gość. 
— Tak. 
— Jesteś pan człowiek majętny i znasz się na naukach przyrodniczych. 
— Tak — odparł Wokulski. 
— I była chwila, że chciałeś pan wyskoczyć z galerii...? — pytał Geist. 
Wokulski cofnął się z krzesłem. 
— Niech pana to nie dziwi — mówił gość — Widziałem w życiu około tysiąca przyrodników, a w moim laboratorium miałem czterech samobójców, więc znam się na tych klasach ludzi... 
Prus ze swoim Wokulskim, no i ze swoim żywym, błyskotliwym umysłem, deskryptywnym, nadążającym bez trudu za intensywnym rozwojem w dziedzinie nauki i techniki, jaki cechował jego epokę, skojarzył mi się w kontekście tego, o czym czytam w książce Wymiary życia Juliana Barnesa; książce bardzo skromnej, składającej się z trzech esejów, które tworzą precyzyjną całość. 

„Łączymy z sobą dwa elementy, które nigdy dotąd nie były połączone; i czasem to się sprawdza, a czasem nie”, tak zaczyna Barnes pierwszy i drugi esej. O tym jest ta książka. O tych „nowych aliażach”, o których mówi także Bernard Geist: 
— A co pan sądzisz o chemii związków wodoru?... 
— Że jej nie ma. 
— Owszem, jest — odparł Geist. — Tylko zamiast eterów, tłuszczów, ciał aromatycznych daje nowe aliaże... Nowe aliaże, panie Siuzę, z bardzo ciekawymi własnościami... 
Barnes pisze w swojej książce o pierwszych aeronautach, pierwszych balonomaniakach, którzy w końcu XVIII i w XIX wieku byli jak nowi Argonauci. Wtedy, „zaczynając z lataniem, zaczynało się z Bogiem”. „Wiedzieli, że to niebezpieczne”. Lotów balonem próbowało wówczas wielu, ale tylko Félix Tournachon, zwany Nadarem, wpadł na genialny pomysł, żeby wykonać z góry zdjęcie ziemi. W 1858 roku wzniósł się balonem nad Paryż i zrobił pierwsze na świecie zdjęcie z nieba, co przy ówczesnej technice fotograficznej okazało się piekielnie trudne. Przy okazji, pierwszą osobą, która zapragnęła wykorzystać te fotograficzne możliwości (do wojskowego zwiadu, oczywiście) był nie kto inny, jak Napoleon III, który w roku 1859 ofiarował Nadarowi 50 000 franków za jego usługi podczas nadchodzącej wojny z Austrią. Fotograf odmówił, ponieważ był demokratą i nienawidził Napoleona. Tak czy siak, połączenie aeronautyki i fotografii dało nową jakość. 

„Czasem to się sprawdza, a czasem nie”, pisze Barnes. Szczęścia nie miał, niestety, niejaki Pilâtre de Rozier, francuski nauczyciel chemii i fizyki, który chciał jako pierwszy przelecieć balonem nad kanałem między Francją a Anglią. Skonstruował w tym celu nowy rodzaj aerostatu, na górze wypełniony wodorem (dla zwiększenia siły nośnej), a poniżej gorącym powietrzem (dla poprawy sterowności). Połączył te dwa elementy i 15 czerwca 1785 roku wzbił się w powietrze w Pas-de-Calais. Balon zapalił się jednak i spadł na ziemię. Pilot i pierwszy oficer zginęli. 

Również Barnes łączy w swojej książce dwa nieprzystające do siebie z pozoru elementy: dziedzinę nauki i dziedzinę życia. 

Ostatni, trzeci esej zaczyna się więc tak: 
„Łączymy z sobą dwoje ludzi, którzy nigdy dotąd nie byli połączeni. Czasem przypomina to tę pierwszą próbę sprzężenia balonu na wodór z balonem na ogrzane powietrze: lepsza katastrofa i pożoga czy pożoga i katastrofa? Ale czasem to się sprawdza i powstaje coś nowego, i świat ulega zmianie. Potem, w którymś momencie, wcześniej lub później, z tego czy innego powodu, jedno zostaje drugiemu odjęte. A to, co zostało odjęte, ma wyższą wartość niż suma tego, co było wcześniej. To może być niemożliwe w matematyce; ale jest możliwe w uczuciach”. 
Trzeci esej ma tytuł Utrata głębi i mówi o utracie żony; utracie z powodu jej śmierci. 
Mówi o tym nie wprost cała książka.

śmierć Romaina i Roziera
______________________________________________________________________
* dedykacja z książki: Julian Barnes, Wymiary życia, Świat Książki, 2015, przekład z angielskiego Dominika Lewandowska 

**********************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz