poniedziałek, 22 września 2014

Jak skrzyżować apokalipsę z rzezią

**********************************************************

Co do Miasta 44 Jana Komasy, które jest mi już znane (od dzisiaj), muszę przyznać, że poczułam się trochę zgwałcona (na marginesie – nie mam pojęcia, skąd zarzut, że w tym filmie jest za dużo seksu). Zapodano mi w cenie biletu mega dawkę historycznej prawdy o masakrze, która się zdarzyła i została zrealizowana przez złych Niemców – bardzo metodycznie – z jednej strony i powstańców z drugiej, działających w sposób zaplanowany niby, więc bądźmy miłosierni i powiedzmy, że programowo zaaranżowane to było jako straceńczy spontan, bolesna improwizacja, niegardząca żadną metodą walki, włącznie z aktami rzucania się z łopatą na zmechanizowanego wroga. Oglądam więc masakrę, która zdarzyła się naprawdę, jest wydarzeniem historycznym, i nie mogę w nią uwierzyć. Czy nie w tym tkwi słodka tajemnica odporności na wszelkie nauczki (nie mówiąc o naukach) właściwej homo sapiens od momentu wynalezienia siekiery? I czy to nie dlatego godzę się tak skwapliwie na te wszystkie nawiasy - muzyczne i optyczne, zatrzymywanie w kadrze, pozwalające wygenerować to, co jest niezbędne człowiekowi do życia jak powietrze w każdych warunkach, w czasie masakry też: okruchy chwil, momenty. Jakiś sens. 

Jak pokazać apokalipsę, która odbyła się w realu rzeźnicką metodą poprzez ubój? Perspektywa lufy, jak w grach, sprawdza się momentami nieźle. 

Zakończenie jest za to szokujące – jak z samego Henryka Sienkiewicza, specjalisty od wszelkich potopów, a także wielkiego znawcy zapotrzebowań ludzkich serc: płonące miasto transformuje się na naszych oczach w dwudziestopierwszowieczną metropolię, bohaterowie splatają dłonie. 

I jeszcze wielki plus: Tomasz Schuchardt w świetnej roli Kobry, miła zaskoczka, nie miałam pojęcia, że go zobaczę w Mieście 44. As w rękawie. Jak zwykle the best. 

Tomasz Schuchardt w roli Kobry, Miasto 44

**********************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz