*********************************************************
Kiedy Hans Castorp* udaje się po raz pierwszy do rentgenowskiej prześwietlalni na zalecony przez medyka seans ze swoim (i kuzyna Joachima) szkieletem w roli głównej, doznaje tam egzystencjalnego wstrząsu (którym zresztą nie będę się zajmować). W skrócie - widzi siebie (oraz kuzyna) w zatrważająco zgrzebnej formie kościotrupa, a jako bystry i wrażliwy młodzieniec nie ma żadnych wątpliwości, że - oto - "patrzy na własny grób". Doświadcza też jednak innych wzruszeń. Jego uwaga skupia się w pewnej chwili na "ciemnym miejscu poza środkową kolumną", czymś w kształcie worka, czymś nieforemnym i zwierzęcym - czymś, co się "regularnie rozszerzało i znowu kurczyło, mniej więcej na podobieństwo meduzy".
"- Czy widzi pan jego serce? - spytał radca Behrens, podnosząc olbrzymią rękę i wskazując palcem na pulsujący twór... Wielki Boże, to, co widział Hans Castorp, było sercem, zacnym sercem Joachima!
- Widzę twoje serce! - powiedział stłumionym głosem. - Pozwolisz chyba?
- Ależ proszę - odpowiedział uprzejmie Joachim z ciemności."
Intymność tej sytuacji poruszyła Hansa Castorpa. Przede wszystkim jednak - odkrycie! Zacne serce Joachima okazało się brzydkim workiem, miało urodę meduzy i anatomicznie (a zarazem funkcjonalnie) nie różniło się ani trochę od najbardziej pospolitego serca największego patałacha na tym globie. Odniesienie pojęcia zacność do tej ssąco-tłoczącej pompy okazało się z lekka groteskowe.
Gdzie mieściła się zatem Joachimowa szlachetność? Może tam, gdzie intensywna głupota niejakiej pani Kleefeld ("westchnienie wydobyło się z jej jednego płuca i potrząsając głową wzniosła do sufitu zamglone głupotą oczy")? Wyobrażam sobie bez trudu, jak zacność Joachima rozświetla łagodnie jego oczy. Nie kompromitujmy się jednak - pierwszy lepszy przyrząd optyczny wykaże nam bardzo jasno, że nie ma tam nic prócz rogówki, tęczówki, soczewki i paru jeszcze innych rzeczy. Tam też jej po prostu nie ma.
Dobra, kończę te jałowe dywagacje. Chcę tylko dopisać fakt co najmniej paramedyczny (na "pozamedyczny" też się zgodzę:) To był chyba ten dziwny moment, kiedy Castorp zobaczył (równie wyraźnie, jak swój szkielet), że zacność Joachima lewituje pięknie nad jego skazanym na śmierć ciałem. Bo Joachim niestety umiera.
* bohater Czarodziejskiej Góry T. Manna (rzecz dzieje się w uzdrowisku dla gruźlików)
*********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz