piątek, 3 lipca 2009

"Kiedy patrzę na ludzi, patrzę na nieszczęśników."

*********************************************************

"Czasem przemawia przez nich Bóg, ale używa takich samych ordynarnych słów jak oni, takich samych nieporadnych zdań."

Muszę przyznać, że druga część "Zaburzenia" Bernharda z lekka mnie skonsternowała. Zmęczył mnie obłędny monolog Księcia, który ciągnie się do końca książki (i stanowi jakieś 2/3 całości), a jego bazowa teza brzmi: "Ludzie są wyłącznie idącą w miliardy, niesamowitą, rozmieszczoną na pięciu kontynentach wspólnotą umierania. (...) Życie jest szkołą, w której naucza się śmierci. Zaludnia tę szkołę wiele milionów uczniów i nauczycieli. (...) Jedynym osiągalnym celem nauki jest śmierć." Książę jest obłąkany, a zakręcona, wielopiętrowa forma jego kuriozalnego monologu pogłębia to wrażenie. I chyba o to zmęczenie chodzi. Żeby złachany czytelnik nie miał już siły na refleksję, że Książę mówi prawdę i tylko prawdę (jak to mają w zwyczaju szaleńcy), ale przecież nie całą. Nie całą!
Śmiertelność określa nas w stu procentach, ale daje w efekcie dramaturgię, która jest z gruntu życiodajna, "sensogenna". Oczywiście jest to paradoks (który jak zwykle - rządzi:) Mam wrażenie, że trudno byłoby wymyślić lepszy algorytm. I nie mówię tego lekko. Wcale nie.

W co wierzył Jean-Paul, gdy pisał swoją "Mowę wypowiedzianą na szczycie kosmicznego gmachu przez umarłego Chrystusa o tym, że nie ma Boga"? Kiedy wyobrażam sobie, że tam stoję (na szczycie tego gmachu;) i rozglądam się na wszystkie strony, chyba wiem, co chciałabym zobaczyć. Na ile uniwersalne jest to moje pragnienie?

Bardziej niż wizja braku Boga przeraża mnie taki tekst:
"słychać głosy jęki/ zgrzytanie zębów/
przebudzeni bogowie/ opędzają się/ od natrętnych ludzi/ ziewają." (T. Różewicz)

Przed taki zgnuśniały anty-majestat wolałabym nie dostać się wcale. A może lepszy taki niż żaden?

*********************************************************

4 komentarze:

  1. Ugh, ciężarowe ciężary - jak zwykle świetnie podane. Przerabiam i może coś dopiszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, wiem, że ciężary. Sorry, że tak na weekend:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się, algorytmicznie to jest właściwie absolut paradoksu. I jak tu biedny mały żuczek ma się z nim mierzyć? Niby do przodu, ale właściwie dokąd?
    Jedno co przynajmniej, albo i nie;), to my prof znaku XXI mamy świadomość niezliczonej rzeszy poprzedników zmagajacych się w tymi samymi paradoksami. Taka trochę marna pociecha, ale coś tam mówi, albo i nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie - żuczek jest mały, nędzny, ale na swoje szczęscie/nieszczęście myślący i się z tą swoją nędzą zmaga mniej lub bardziej świadomie. Im bardziej świadomie, tym bardziej to jest niesamowite. Ale samo zmaganie jest OK:)

    OdpowiedzUsuń