*********************************************************
Wstać. Pożegnać się. Wyjść.
Prosty rytuał.
Przy którym nadal się potykam.
Piątkowy świat ledwo wystaje spod śniegu.
Wyobrażam sobie, że było tak:
Znany (Wielki) Reżyser, który jak zwykle coś kręcił, podszedł po raz kolejny do scenografa i dorzucił: aha, a jamy świata powykładaj śniegiem.
Muszę przyznać, że wyszło heroicznie. Jamy zdradziecko znikły. A zdezorientowana ludzkość zaczęła tracić grunt. Głównie pod kołami.
Więc to wystarczy, żeby wytrącić z równowagi?
Jeśli o mnie chodzi - ta scenografia podoba mi się bardzo.
Za oknem dumna, biała cisza. Wcale nie martwa. Żywa i wirująca.
Dla kontrastu: kiciuś leniwiec, ro-zwinięty na kaloryferowym zapiecku.
Nie mogę nie wykorzystać okazji – Różewiczowska biel na zakończenie dnia:)
* * *
biel się nie smuci
ani weseli
tylko się bieli
uparty
mówię do niej
że jest biała
ale biel nie słucha
jest ślepa
głucha
jest doskonała
i staje się
bielsza
powoli powoli
Tadeusz Różewicz
*********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz