*********************************************************
Czwartek – światła naparstek
Bliżej czego?
W zasadzie nie wiem
Kicia na klawiaturze.
Uwielbiam ten koci wzrok – na granicy POLITOWANIA.
Jest komicznie wymowny. I miażdży wszystkich, którzy w zbyt prosty sposób zabierają się do zabawy z kotkiem. A "brzmi" mniej więcej tak:
Ok. Wiem, że mnie lubisz. I że ci zależy. Czuję to całym swoim kocim ciałem (doskonałem;). Ale – bądźmy poważni – nie sądzisz chyba, że rozbawisz mnie byle złotkiem (a propos - czy to, co zjadłaś na pewno nie nadawało się dla kotków??). Byle papierkiem w kulkę zwiniętym i he he rzuconym, żebym niby... ech... ludzka prostoduszność...
Takie wymiany spojrzeń zdecydowanie zrównują:)
„Jej kociość zaskoczyła do tego stopnia mą ludzkość – ten moment, w którym spojrzenia nasze się spotkały, był tak napięty – że stropiłem się jako człowiek, to jest w moim ludzkim gatunku.”
(W oryginale jest krowiość – to Dziennik Gombrowicza, tam doszło do wymiany spojrzeń z krową, wydawałoby się poczciwą...)
Tyle na dzis.
Może jeszcze na koniec - żeby uzyskać efekt klamry;) :
Czy w piątek pojawi się nowy wątek?
*********************************************************
>> Czy w piątek pojawi się nowy wątek?
OdpowiedzUsuń***** (5/5)
Gdzieś? Komuś? Na pewno!
Kocie spojrzenie będzie inne, choć aby zauważyć różnicę trzeba się skupić, a może nawet spocić ;)
Ja się przedwczoraj spociłem oglądając Braci wg Zelenki.
Intryguje mnie czemu na polskim afiszu nie widnieje "Karamazowowie"?
:)
OdpowiedzUsuńkicia jest generalnie wymowna i bystra – przyjemnie się dla niej wysilać (nawet spocić;)
tak to już jest z kotkami:)
nie wiem dlaczego nie Karamazowowie, może chodzi o to, żeby kojarzyło się bezpośrednio z oryginałem (literackim). Żeby nie było wątpliwości, że to TA upiorna rodzinka;)
Wiesz, na wszelki wypadek...;)
Staram się odpychać od siebie, że to "na wszelki wypadek", ale w duchu każda inna myśl przegrywa z tą w przedbiegach.
OdpowiedzUsuńDla mnie tytuł "Karamazovi" genialnie otwiera czytanie Zelenkowej etuidy na kanwie Dostojewskiego.
W tej chwili przypomniała mi się Pornografia wg Kolskiego i dyskusje na temat interpretacji. Tam tytuł pozostał niezmieniony i krytyka wokół zgodności była burzliwa - dobra, czy zła mniejsza z tym.
Tu uderza mnie genialność posunięcia Zelenki i skorzystanie z braterskości języka. Uczechawiać [lokalizować :)))] angielskie nazwiska byłoby trudno, ale zagrać słowem z pokrewego języka, tak aby stało się bliższe rodakom a jednocześnie podkreślając, w moim odczuciu, szacunek dla dzieła jest prawdziwym majstersztykiem.
Masz rację, że z tym tytułem ktoś zdecydowanie poszedł na łatwiznę. Szkoda pomysłu Zelenki. I w ogóle szkoda dla filmu. Na szczęście nijak nie wpływa to na jego realny ciężar (prawda, że wyciska poty?). Zresztą to, co Zelenka zrobił to naprawdę żywa "dostojewszczyzna". Udała mu się trudna rzecz - przykrojenie Dostojewskiego w taki sposób, żeby to była kondensacja, a nie selekcja (=zubożenie). Czyli wycisnął esencję. Plus oczywiście cały trud przetworzenia tego na własny artystyczny język. No respekt!
OdpowiedzUsuńA Kolski rzeczywiście być może zrobił błąd, że nie zajawił w tytule własnej perspektywy. Z drugiej strony, każda ekranizacja literatury jest interpretacją. Najmniej ciekawe są rekonstrukcje;) Kolski zagrał odważnie i w rezultacie wykreował własny świat (jaki? kolski - jak zwykle:) I nie był to świat Gombrowicza. W każdym razie jestem pewna, że Gombro nie przewraca się nigdzie (w już na pewno nie w grobie, bo jest wieczny;) w związku z tym. To była Pornografia wg Kolskiego. Doskonale zresztą zagrana. I magiczna.