środa, 18 lutego 2009

Spojrzenia, jak lodu odprysk

*********************************************************

Zima. Wprawdzie jest sobie od paru dni. Ale zaskakuje za każdym razem, kiedy zamknięty w ścianach wzrok wypadnie nieoczekiwanie przez szybę (co zdarza się raczej często, pod warunkiem, że w domu są okna:). Uderza kontrast pomiędzy wnętrzem a zewnętrzem. Jakaś duża niestosowność. Tu krzesło, masło, czajnik, stół (no jeszcze świeży hiacynt i dużo ładnych bibelotów;) - ciepły, swojski mikrokosmos. A tam – świątynia! Wyrafinowana celebra. Rytuał nie byle jaki. Niedotykalne płatki mijają się w dotykalnej ciszy. Biel rośnie (osiągając nieosiągalne). Czysta (czy mogę użyć tego słowa?:) transcendencja. Zimowe widoki tak mają. I tylko one.

To wszystko robi duże wrażenie, ale nie dotyka. Proste: nie może dotknąć przez ścianę. Ściana (ciepłego, oswojonego domu) jest namacalną barierą.

Dotknie mnie za to znowu jutro. Już się cieszę:).

Dziś potraktowała mnie (Zima I Mocna, her majesty) dość filuternie, przepoczwarzając rano w żywego bałwanka (stać się bałwankiem o poranku, ho ho... – to ustawia na resztę dnia;).
Na szczęście średnio doskonałego. Szybko się roztopiłam.

A teraz ważna rzecz – w kontekście zimy – ale w zupełnie innym tonie i wymiarze. Życzenia dla pewnego staruszka, który stanął kiedyś roztrzęsiony na mojej drodze, a w ostatnich dniach zniknął. Oby się odnalazł.

Życzenia

Staruszek rozejrzał się bacznie
błyskawicznie niezdarnie
chwycił niedopałek
ciśnięty na chodnik
przez młodzieńca który idzie
dalej

Niechby na ciebie staruszku
spadł deszcz egipskich papierosów
wonnych cygar

Życzę ci aby świat
który obcina cię co świt
ostrym nożem
i zostawia jak kość

aby ten świat
przybrał dla ciebie formę
ciepłego pantofla

Tadeusz Różewicz, Życzenia

*********************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz