Nie wiem, czy skromność to skarb dziewczęcia, ale na pewno właściwość Kazimierza Nowaka, i Ryszarda Kapuścińskiego zresztą też, choć ten pierwszy - w przeciwieństwie do drugiego - reporterskiej sławy zaznał akurat tyle, co kot by mógł napłakać (lub Ryś raczej, i nie chodzi o dzikiego kota, lecz o konia o takim imieniu, którego używał Nowak na Czarnym Lądzie przez chwilę w funkcji roweru). Stąd też link przy jego nazwisku („Nowak! Proste, skromne nazwisko szarego człowieka”), na wszelki wypadek.
Skromność to bez wątpienia klejnot babci, która twierdzi, że nic nie wie, a zachowuje na co dzień reporterską zaiste czujność, jakiej by się nie powstydził żaden z powyższych bystrych obserwatorów świata, i to nawet wtedy, kiedy na to wcale nie wygląda. Zawodzi sobie na przykład babcia pieśń nostalgiczną w rodzaju Ludu, mój ludu… (cóżem ci uczynił), więc przechodzę na paluszkach, gdyż nie chcę jej przerywać, ale nie ma takiej opcji. Bo babcia jest ścichapęk - zanim się zorientuję, już ma mnie wystawioną jak na własnej patelni i przeszywając mnie wzrokiem, zwraca się do mnie prozą całkiem czystą: No to mamy aktualnie w Europie dwa problemy: uchodźcy i pszczoły, których rozwiązanie nie jest bynajmniej proste.
A gołębie nie rzuciły się dziś jakoś na twój chleb jak wyposzczone sępy, mówię babci, co może oznaczać, że prócz tego mamy trzeci problem – oto kończy się świat, który znamy, o klimacie dość umiarkowanym, i w którym nasze gołębie jak na gołębie przystało są nienażarte po prostu przez 24 h na dobę, cały czas, nie robiąc sobie przerwy w porze sjesty z powodu gorąca.
Afryka dzika normalnie, chciałoby się powiedzieć, której jednak też już nie ma.
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz