„W Lasach Kozłowieckich na Lubelszczyźnie przez 30 godzin walczyło ze sobą ponad 200 ochotników z Ligi Akademickiej i FIA. Korzystali z systemu geolokalizacji, łączności dalekiego zasięgu i lekkich pojazdów wojskowych. W rękach mieli pneumatyczne repliki broni przekazane przez MON. Bez amunicji. Podzieleni byli na dwie grupy – pierwsza symulowała obronę szlaków komunikacyjnych, a druga partyzanckie paraliżowanie dostaw dla wroga na front”.
To nie jest cytat z Siódemki Ziemowita Szczerka, tylko z dzisiejszej Wyborczej, jakby ktoś miał wątpliwości.
Najogólniej rzecz ujmując, chodzi o to, że w Polsce rosną ostatnio w siłę oraz liczbę jak grzyby po deszczu, którego nie ma akurat ani kropli, niestety, paramilitarne organizacje. Aktualnie urosły one do ok. 30. tys. członków. W tej sytuacji MON, żeby je jakoś ogarnąć, ująć jakoś tę drobnicę w karby systemu, coby lepiej funkcjonowała i rzeczywiście był z tego samozwańczego pospolitego ruszenia jakiś pożytek, powołał do życia ciało o nazwie Federacja Organizacji Proobronnych celem zrzeszenia tychże. No i wtedy się zaczęło, jak to w Polszcze. Jeśli jakiś dziwak myśli może naiwnie, że w tej sprawie – no bo w jakiej innej? - musi wszystkim chodzić o to samo (o bezpieczeństwo państwa i jego obywateli na przykład?), to się myli.
Do Federacji weszła organizacja FIA (Fideles et Instructi Armis), której prezes ma taką właściwość, że wypowiada zdania z prędkością karabinu (nomen omen) maszynowego oraz zażywa tabakę, zapijając ją czarną kawą. Ale już ObronaNarodowa.pl. ostro skrytykowała pomysł MON i odmówiła akcesu. – To łopata zamiast karabinu – powiedział prezes tejże, o którego cechach osobowych nic mi, niestety, nie wiadomo. W październiku członkowie ON.pl mają zamiar zorganizować w Siedlcach własne ćwiczenia paramilitarne.
I tak dalej.
W tej sytuacji, chlebożerco nieuzbrojony, cywilny, trzymaj się tego, co pewne. Zapewniamy, że twoja składka nie wzrośnie, nawet jeśli nie umrzesz od razu.
**********************************************************