Pączków nie ma jeszcze na drzewach ani faworków, kiełbasy też zresztą na gałęziach nie uświadczysz, a szkoda, bo nie musiałabym wtedy zadawać się przymilnie z tymi znieczulonymi sado-maso z mięsnego (sado-masarkami), stwardniałymi i oczadziałymi od tego permanentnego nurzania się w oparach poćwiartowanych cieląt, przetworzonych i puszczających soki, do których mnie babcia posyła.
Baranieję na tę ich biegłość w zwierzęcej anatomii. I już jestem gotowa na rzeź.
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz