środa, 30 kwietnia 2014

recycling (albo T.R. rozpięty na wallboardzie)

**********************************************************

Śniło mi się wielkie call center wypełnione po ściany agentami wgapionymi fanatycznie w wielki wallboard, na którym był wyświetlany wyjątkowo nie w słupkach, tylko prozą (why?) strumień słów i dopiero po chwili, której nie można jednak zastąpić słowem „moment”, gdyż trwała raczej dłużej niż krócej, załapałam, że to są wiersze, że agenci czytają poetę i że jest to po prostu poeta zagregowany, czy ocalony nie wiem, ale pamiętam cały tekst: 

// człowiek jest wypadkiem/ przy pracy/ natury/ jest/ błędem// jeśli rodzaj ludzki// wyczesze się/ własnoręcznie/ z fauny i flory// ziemia odzyska/ swój blask i urodę// // Bacon osiągnął transformację/ ukrzyżowanej osoby/ w wiszące mięso/ wstał od stolika i powiedział cicho/ tak oczywiście jesteśmy mięsem/ jesteśmy potencjalną padliną/ kiedy idę do sklepu rzeźniczego/ zawsze myślę jakie to zdumiewające/ że to nie ja wiszę na haku/ to chyba czysty przypadek// // zakatrupiony/ deską/ na śmietniku Pier Paolo/ próbuje z martwych wstać/ czołga się// w stulonych dłoniach niesie/ ludzkie krwawe/ przyrodzenie jak pisklę/ w gnieździe/ przed tron Pana// i ziemia ta niebieska// nieziemsko piękna/ we wszechświecie rana/ karbunkuł w łonie/ drogi mlecznej/ pluje krwią i spermą// // Ten szelest// przesypywanie się życia/ ze świata pełnego rzeczy/ do śmierci// to przeze mnie/ jak przez dziurę/ w rzeczywistości/ przeciska się ten świat/ na tamten świat// domyślam do końca/ ten którego/ szukałem na górze/ czeka na dole// w norze/ przemienienie// // zaraz zaczniemy rozmowę/ słowa zasłonią/ to co się stało/ wcześniej/ poza nami/ bez wyjścia// jeszcze nie wiesz o tym// wyciągasz ręce/ myślisz, że jestem/ w tym miejscu/ gdzie mnie zostawiłaś// stoisz/ nieruchoma niejasna/ prawda dociera powoli/ do twojego serca// oglądasz się/ odchodzisz/ w ślepą ulicę// // dopiero na końcu/ dowiesz się/ co to jest poezja// // 
fragmenty:  
Unde malum?, Francis Bacon, Zakatrupiony, Przesypywanie, nie wypowiedziane, Spóźniona odpowiedź 
Tadeusza Różewicza 


**********************************************************

wtorek, 29 kwietnia 2014

Boromir to nie Słowianin. Tolkienowi wyszło tak przypadkiem.*

**********************************************************

No i to się chyba nie zmieniło. Co wykazał zresztą ostatnio (brawurowo) Ziemowit Szczerek w swojej Tajnej historii Słowian (Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian). W wyborze reportaży, zrobionym przez Mariusza Szczygła, ale nie w tych dwóch najnowszych cegłach, antologii 100/XX (nie stać mnie), tylko w wydanym wcześniej, też przez Czarne (2010), tomie pt. 20 lat nowej Polski w reportażach według Mariusza Szczygła, można przeczytać Zamiast wstępu takie notatki autora:

12.03.90 
Wczoraj Litwa ogłosiła niepodległość. (…) I dziś (!!!) o 5.00 rano przyjechał kolega Litwin, Aurius. Korespondujemy od dwóch lat, wymieniając się płytami, dzięki niemu znam cały radziecki rock. Podałem mu śniadanie na czarnym talerzu. Mówi: "Nie! Talerze w czarnym kolorze!" (…) "Myślałem, że talerze są tylko w kwiatki". 

13.03.90 
Sąsiad pyta, czy ten Ruski, co przyjechał, nie ma wiertarki? "Panie, po co miałby z wiertarką przyjeżdżać, on mi piękny album o sztuce przywiózł". "Ale i wiertarkę mógłby – mówi ten sąsiad. – Bo jakby miał, to ja nieźle zapłacę". 

14.03.90 
Dzwonię do Złotoryi, a mama mówi, że tato mówi, że jak ten Polak z Litwy ma wiertarkę, to… "Mamo, on jest Litwinem" – mówię. "No dobrze, ale jakby miał wiertarkę, to nikomu nie sprzedawaj". "Mamo, my o kinie rozmawiamy, bo są dziś Konfrontacje, taki przegląd, mam bilety do Moskwy, idziemy już na trzeci film…". 
"Tak, ale wiertarkę tato chce…". 
"Rainman…". 
"Jurek… słyszysz, jakaś wiertarka Ejmen… A nie, tata mówi, że ma być radziecka". 
Wychodzimy do kina, a pan Stefan pyta: "A bormaszina u was jest?". 
20 lat nowej Polski w reportażach według Mariusza Szczygła, Wydawnictwo Czarne, 2010 

________________________________________________________________
* Ziemowit Szczerek, Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian

 **********************************************************

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Nic nigdy

**********************************************************

Wyszłam wreszcie, mogłam wyjść na chwilę. A ten mały krupek, czarny piesek, co ma oczy jak Setsuko z Grobowca świetlików, który siedzi często na podwórku (piesek, nie grobowiec), kiedy tamtędy przechodzę, prawie mnie nie poznał. Zawsze staję na rzęsach, żeby go zbajerować, cmokam i się uśmiecham. Dziś podwójnie. Ale myśli mam posępne (lub popieskie, to już jak kto woli).

Doskonale pamiętam, jak czytałam pierwszy raz konkretne wiersze i tom Matka odchodzi też:

   wiem, że te moje żebracze treny pozbawione są "dobrego smaku"…
   i wiem, że z rzeczy świata tego zostanie… co zostanie?!

   Wielki genialny śmieszny Norwid powiedział:

   Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie,
   Dwie tylko: p o e z j a  i  d o b r o ć … i więcej nic…

   Wielki Don Kichocie! Zostało Nic.
Tadeusz Różewicz, Matka odchodzi


**********************************************************

sobota, 26 kwietnia 2014

Chętnie noszę bluzy z kapturem i są to bluzy z bawełny

**********************************************************

Nie, żebym coś miała do Andrzeja Franaszka. Chodzi o to, że nie mam NIC. Choć może nie do końca, bo jednak jego ostatni tekst na temat poezji (pt. Dlaczego nikt nie lubi nowej poezji?) obszedł mnie w sposób ekstremalny - osłupiałam, muszę to przyznać. Dawno nie czytałam nic równie kuriozalnego. Franaszek dawał wprawdzie nie raz próbki swoich literackich gustów (o których się dyskutuje, no i nie), między innymi pisząc kiedyś w podobnym tonie właśnie o Kup kota w worku Różewicza - z taką samą mniej więcej pretensją: to są wiersze? to mają być wiersze? zero ulgi? zero pocieszenia? on tak nie chce, gdyż on chce się wtulić w tomik wierszy, jak w bluzę z kapturem, żeby było ciepło i bezpiecznie. W taki biznes Franaszek by wchodził jako target współczesnych poetów. I to tylko chciałam powiedzieć: że Różewicz nie jest dla Franaszka. Miłosz tak (bardzo dobrze go obsłużył biograficznie, no i spoko, brawo), Herbert tak (aktualnie chyba na biograficznej tapecie F.). Ale od Różewicza ręce z daleka raczej. Myślę, że Franaszek sam to wie. 

I może coś w tym jest, że miał Różewicz pecha z tym Miłoszem i Szymborską na świeczniku zamiast niego (coś jak Norwid z Mickiewiczem i Słowackim), pozgarniali mu co lepsze noble, i nawet jak umarł to jest akurat kanonizacja JPII i śmierć poety wpada niniejszym bezgłośnie w tę czarną dziurę. I nawet ja mam nagłe zlecenie (wielkie) z dedlajnem na poniedziałek i zasuwam jak mrówka robotnica pomimo myśli żałobnych. 


**********************************************************

czwartek, 24 kwietnia 2014

Brzoza za oknem jest zielona*

**********************************************************

Babcia swoje: Po co komu wojna? Ludzie żyją, budują, wszystko mają, tyle bloków, takie piękne śmietniki… (to, co akurat mijamy faktycznie można by nazwać raczej domkiem dla śmieci niż śmietnikiem, więc przez chwilę piszczymy z babcią z zachwytu).

Babcia jest sporo młodsza od Tadeusza Różewicza, ale pamięta dobrze, jak się domy paliły w czasie wojny i jak dobry Niemiec dawał jej żółty ser zapakowany w folię. Co pamięta Różewicz, wiemy.

mam dużo wierszy w szufladzie
mam dużo wierszy na składzie

tak zaczyna się Wyprzedaż w firmie TADZIO ze zbioru Kup kota w worku (2008), po którym mocno się przejechali niektórzy krytycy (nazwiska, zwłaszcza jedno, znane redakcji).

Co innego szuflada szpejów, co innego szuflada wierszy.
Co innego para kalesonów, co innego para filozofów.
Co innego zapalenie znicza (olimpijskiego), co innego zapalenie wątroby.** 
Co innego mieć pensa, co innego mieć bóle.

Poczytajcie Wittgensteina. Albo lepiej - twórcę Kota w worku.

Dzisiaj umarł Tadeusz Różewicz. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że za jego biografię nie zabierze się teraz skrupulatnie Andrzej Franaszek.

__________________________________
* Tadeusz Różewicz, Matka odchodzi
** Jerzy Pilch, Drugi dziennik

**********************************************************