Jesteśmy Pinokiami, w każdym razie często-gęsto. I dobrze wiem, dlaczego to dziwne skojarzenie (z Pinokiem), które mnie jednak naszło przy czytaniu Ciorana (O niedogodności narodzin) i którego niestosowność biorę niniejszym na klatę, czemu nie.
Chodzi o refreniczność dramatycznego szlochu, jaki się wydobywał z głębi zdrewniałych trzewi tragikomicznego pajacyka, ilekroć się wpakował w kolejną przykrą opresję, z powodu własnej głupoty, oczywiście:
- Gdybym mógł się urodzić na nowo! – łkał povero, wkurzające poplątanie nienajgorszych intencji i złych skutków, niekończąca się (chyba że wraz z życiem) niedojrzałość. Ten Pinokio! Ci ludzie! My ludzie!
U Ciorana refren jest taki:
"Bezustannie przywoływać świat, w którym nic jeszcze nie splamiło się narodzinami; w którym przeczuwaliśmy świadomość, nie pragnąc jej, w którym tarzając się w potencjalności, czerpaliśmy rozkosz z pustej pełni Ja sprzed zaistnienia Ja…
N i e z a z n a ć n a r o d z i n… Na samą myśl o tym – jakież szczęście, jaka wolność, jaka przestrzeń!"
Emil Cioran, O niedogodności narodzin
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz