poniedziałek, 28 stycznia 2013

Kogo los nie znalazł tego dnia

*****************************************************************

Komplementarność widoków: zhibernowane gawrony, z przymkniętymi oczami, osadzone sztywno na gałęziach, w dole psy w amoku swobody, wystrzelające w powietrze, rozbiegane, i w panującej ciszy słychać było wyraźnie, jak spadają w śnieg po każdym skoku. Pasywizm krukowatych, świrowanie psowatych i… na odwrót, jak się zaraz okazało. Jeszcze zanim zniknęłam za niewysokim murem z wijącymi się krzykliwie napisami, gawrony się zerwały i rozkrakanym stadem zamuliły przezroczystość nieba, poharatały powietrze. Tak samo psia głupawka, pod presją przywoływań, kilku prostych poleceń spoza kadru, została okiełznana, zaklęta w słupki siadu, i nie było już słychać psich podskoków. Samochody wzdłuż ścieżki, jak wagony pociągu, prawie wszystkie z gilami u masek, nieruchome. Cisza. Tutaj się potykam, chcąc za wszelką cenę ukryć trwogę (że się tak po prostu rozminiemy). - Jak trwoga, to do Heideggera – mówię sobie, stosując autoironię. Czując się jednak bardziej tym świrującym pieskiem. Marząc o hibernacji, żeby nie czuć.


Krukowate były statyczne, więc tu są, choć fotka byle jaka. Psy biegały.

*****************************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz