*****************************************************************
Gdy zawoziłam Dumę do weta w poniedziałek, była kotkiem, który jadł wprawdzie słabo od tygodnia, ale był w dobrej formie, co potwierdziły badania. I nie zdążyła nawet zbytnio schudnąć. USG wykazało jednak, że ma guza, a weterynarz stwierdził, że nie ma na co czekać, trzeba to zoperować jak najszybciej, usunąć. Zwłaszcza że kotek w dobrej formie, więc tym bardziej. Bałam się. A jednak wet jak mantrę powtarzał "dobry/dobra" jako epitet wiodący: forma dobra, rokowanie dobre, myśli też był dobrej zdecydowanie. Więc mnie tym optymizmem uspokoił. Nawet zaraził. Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Tyle że wręcz przeciwnie do rokowań. Nie miałam cienia szansy, żeby tę moją koteczkę dostojną, pełną powagi, kochaną tak łapczywie, jakoś ratować. Uratować. Nic.
*****************************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz