Za siedmioma skrzyżowaniami z sygnalizacją świetlną oraz za jednym mostem przerzuconym przez rzekę dość głęboką, żeby dał w niej radę zatonąć średniej wielkości statek (wycieczkowy, raczej kameralny, co się jednak dotąd nie zdarzyło), za szesnastoma mniej więcej przystankami firmy MPK, licząc od nieprzypadkowego zupełnie punktu na planie pewnego miasta w pozacentralnej Polsce (ale bez dostępu do Bałtyku), żyła sobie sfinksowata postać, do złudzenia przypominająca kota. Charakteryzowała się m. in. unikalną kombinacją wdzięku i nonszalancji, niedbałości wręcz wyzywającej, oraz tym, że posiadając szerokie życie wewnętrzne, które pochłaniało bezwzględnie całe teradżule energii, eksploatowała swój zaawansowany mózg spokojnie i z umiarem, co objawiało się na co dzień dłuższymi okresami pozornego bezruchu. Ona sama, to znaczy sfinksowata - co istotne dla tej historii - definiowała się najchętniej poprzez pewną poważną relację, jaka się nawiązała kiedyś, dziwnym trafem, między nią a istotą człekokształtną (jedną taką - to o mnie! to o mnie!), a więc jakby innego gatunku. Była to więź dość szczególna, od początku niebezpiecznie mocna, która rosła i rosła, i rosła, aż któregoś deszczowego wieczoru, gdy człekokształtnej rozsypał się całkiem światopogląd, zamruczała do niej sfinksowata swoją sfinksią mową jakoś tak:
- Nic się nie bój. Mam specjalne właściwości i potrafię zmieniać postać świata, wchłaniać jego immanentny brud i zaklinać. Chodź, to cię nauczę.
Człekokształtna długo skakała z radości. A wszyscy, którzy tam byli, zauważyli to oczywiście, ale nikt nie wiedział, co się stało. Odtąd żyła jasno i dotkliwie (zwłaszcza wtedy - muszę to dodać na wszelki wypadek - gdy zamierała w pozornym bezruchu).
Oto bajka, która wystawia na próbę cierpliwość czytającego. Jeśli chcecie dać mi do zrozumienia, że wam się nie spodobało, dotknijcie po prostu łapą swojego lewego ucha. Tyle.
Lewe ucho
*****************************************************************
Jak u Szekspira! Wiecej pytań niż odpowiedzi! A ucho w końcu na czaszce się trzyma ;)
OdpowiedzUsuńM.
Rozumiem, że dotknąłeś...;P
OdpowiedzUsuń