poniedziałek, 28 maja 2012

Canis lupus familiaris?

*********************************************************

Wieżę oblepiały akurat bure chmurki, obfite, podtuczone, rozdęte jak bezy kremem. I przypomniała sobie, że patrzyła już kiedyś na to miasto stamtąd właśnie, czyli z samej góry, zimową porą, i że skojarzyło się jej ono wtedy z wielkim dmuchawcem, przerzedzonym miejscami, spod którego białego puchu wyzierała wielka rupieciarnia, wyspy skarbów. Miasto-lamus zanurzone w porozpruwanym, dziadowskim mniszku.

Wierzyła prostodusznie, że w strzelistych przestrzeniach ludzkie mózgi pracują inaczej, "transcendentniej". Choćby z takiego powodu, że odbierają swobodniej kosmiczne fale. Nie miała tylko pewności, jak dużo jest wyjątków od tej jasnej i oczywistej reguły. Co by było, gdybyśmy zamieszkali wszyscy w gotyckich apartamentach, przypominających świątynie? Jedno wydawało się ewidentne – że specyficzna akustyka gotyckich wnętrz determinowałaby zarządzanie przez ludzi własnym głosem. Nieludzkie ryki i wrzaski (w ludzkim stuprocentowo wydaniu) niosłyby zagrożenie dożywotnią głuchotą z powodu potężnego pogłosu, co mogłoby stać się hamulcem, wpływającym bardzo pozytywnie na codzienne międzyludzkie relacje.

- Zamknij się wreszcie, siedź cicho! – weźmy taki zabójczy ryk (międzyludzki), osobliwe wołanie o ciszę, którego doświadczyła przed chwilą całym mózgiem, usłyszała je mimo woli, przechodząc obok rozjuszonej, ryczącej postaci (do latorośli chyba), na szczęście na tzw. wolnym powietrzu. Taki ryk wykonany nieopatrznie w postulowanej wyżej gotyckiej kwaterze mógłby słuchacza nawet  zabić. Prawdopodobnie.
- Jak do psa! - ktoś powiedział na to.

To było jeszcze gorsze. Czuła wstręt do takich wrednych zestawień, w których porównanie do psa miało być uwłaczające, oznaczać degradację, odzierać z tzw. ludzkiej godności. Traktować kogoś jak psa to odmawiać mu miejsca w ludzkiej wspólnocie (wspólnocie, hehe, dobre sobie!), gardzić nim.

"Jak pies" (czyli niegodnie) umiera Józef K. w Procesie. Również w psa wciela się Kafka wtedy, kiedy chce zilustrować swoje nieprzystawanie do ludzkiego, "socjalnego" świata (mam na myśli  Dociekania psa). I wcale nie dlatego, że psy są ciekawskie, węszące i dociekliwe. Przede wszystkim z tego powodu, że w żydowskiej tradycji pies ma konotacje negatywne, jest postrzegany jako zwierzak, który włóczy się, plącze poza stadem, wtyka wszędzie swój wścibski nos, jest żałosny.

Czy Kafka był socjopatą? I dlaczego śmieszy mnie to pytanie?

W każdym razie na pewno lubił psy. W Dociekaniach… pies jest filozofem.
 
*********************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz