*********************************************************
Następny dzień był piękny i groźny. Powiał wiatr, więc wołała do niego, żeby jej nie dotykał, nie smagał, tylko raczej oplótł ją szczelnie, bezczelnie. Słońce to się ukazywało, to znikało z pola widzenia. I opisany kiedyś tak zarąbiście przez Marco Polo świat, po raz kolejny zaparł jej dech w klatce piersiowej (kształtnej). Do tego stopnia, że miała ochotę powiedzieć mu parę rzeczy.
- Proszę pana – zaczęła, starając się mówić bez egzaltacji, co przychodziło jej z trudem z powodu nagłego poruszenia - po pierwsze, daję słowo, że zrobię kopię aktualnego stanu swojej świadomości, tego, co myślę i czuję w tym momencie na pański temat, żeby tego nigdy nie utracić. Po drugie, po błyskawicznym namyśle (czy to nie jest przypadkiem oksymoron?), obiecuję urządzić imprezę dla pańskiej świty, wydać przyjęcie regularne ze specjalnymi zaproszeniami, na których będzie napisane: dla VIPów - Świty Świata. Będziemy pląsać i patrzeć na siebie przez całą noc. Po trzecie, pokażę panu wszystkie moje ulubione offowe i nieoffowe filmy (same najlepsze) nakręcone przez myślących podobnie, których wielu łaskocze stopami pański twardy, ale czujący grunt. Po czwarte, dedykuję panu swój dzisiejszy sen (z góry sorry, jeśli przyśnią mi się, na przykład, jętki jednodniówki w różowych spodenkach).
Reszta chyba po następnym dniu, który będzie (ze mną czy beze mnie).
*********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz